Rok temu kupiłem akcje, leżały mi przez rok w portfelu praktycznie od momentu kupna byłem na stracie. Dziś o 10 wystawiłem zlecenie sprzedaży połowy tego co mam, bo po roku udało mi się wyjść na niewielki plusik. 3 godziny później, akcje pikują w górę tak bardzo, że wkracza widłowy. Czy to nazywa się pech czy po prostu przypadek. Przyznam że miałem już tak kilka razy na innych spolkach
Bo ta giełda to kasyno. Duzi się bawią i tyle. Przecież w życiu bym teraz nie dokupił na takiej górce niczym nie uzasadnionej. W poniedziałek może być +10% jak i -10%, realnie żaden inwestor indywidualny nie będący insider nie jest tego w tej chwiii w stanie przewidzieć.
Ja czasem mam takie wrażenie, że kurs kisi się specjalnie a ktoś obserwuje moje ruchy. Kiedy już po dluuuuuugim czasie decyduje się na sprzedaż, z stratą lub minimalnym zyskiem, akcje dostają rozpędu, zupełnie jakby ktoś robił to celowo żebym dostał kociej mordy i siwych włosów. Dziś akurat zdarzyło się tak podczas tej jednej sesji, gdzie powtarzam, akcje mam od ponad roku. Sprzedałem po 7.10zl a kilka godzin później...pyk i widły. Na innych spolkach też tak miewałem ale np po kilka dniach. Normalnie jest to wręcz nienormalne
Trend wzrostowy będzie kontynuowany ,wszelakiej maści korekty i przystanki w aprecjacji są niczym innym jak strefami
reakumulacji (R.Wyckoff).
Chyba raczej ,że się tak wyrażę trochu kontraktów firma ma do wykonania za dobre siano i.... jest to dyskontowane bo estymacja wyceny godziwej po realizacji robót to lekko mówiąc 20 a może więcej.
Nic się nie kisi poprostu u nas inwestowanie w giełdę raczkuje jak na początku internetu pisałem że powinniśmy uczyć w szkole inwestowania giełdy to mnie zakrzyczano że namawiam do hazardu dopiero teraz po latach to się zmienia