Dawano, dawno, temu…, w pewnej firmie która produkowała „gry planszowe” pracował wesoły jegomość. Niestety Prezes firmy postanowił go zwolnić bo uznał że jednak nie jest on na tyle wesoły…, wręcz przeciwnie jest toksyczny dla innych pracowników a co najgorsza jest po prostu SŁABYM gryzipiórkiem. Imienia nie można jego podawać, ponieważ grom z jasnego nieba spada na tego co je wymawia, i koniec końców wypada z obiegu słów… tj . z „Agory” . W ramach zemsty postanowił on przesiadywać przez całe lata na „Agorze” by szkalować i pluć na Byłego szefa i na samą firmę. Znalazł w tym celu nowych kolegów. Oni go nie szanowali ani nawet nie lubili ale był on im potrzebny… . Znał on przecież Firmę… . Czuł się wspaniale znalazł do swojego celu towarzyszy, którzy mieli niszczyć dobre imię Firmy. Kim oni byli?. Standardowo ci sami co siedzą na „Agorze” od wielu lat i szkalują inne firmy, przy tym okradają wielu zwykłych plebejuszy. Następnie znalazł również poparcie w „Grupie KASZANKI” – patrz znany patostremer. Zaprosił on naszego niewesołego jegomościa do swojego „domu” gdzie grali w kamienną twarz… . W „Domu” tym, znaleźć można więcej takich byłych pracowników firm produkujących „gry planszowe”. Oni to, wykorzystując swoją wiedzę z wszystkich firm „zaprzyjaźnili się” z oszustami z „Agory” i mają jeden tylko cel. Jaki?. Oszukać cię i okraść z pieniędzy. Czy teraz też spadnie grom z jasnego nieba na mnie maluczkiego, pytam ja się, zobaczymy… .
O tobie trollu już pisałem, jesteś spalony na tym forum, jesteś zawodowym oszustem. No ale widzę że dostałeś tu przydział i ciężko tu pracujesz aby zarobić na kilka żubrów.
Kurde, śmieszna bajka. Ale ja słyszałem taką historię... O prezesie, który nie znał się nic ale to nic na grach, które chciał robić i o ludziach, którzy mu złote góry obiecali. Była sobie firma, która robiła kampanie marketingowe. W jednym momencie wyszło, że fajnie byłoby robić gry do takich kampanii, rozumiecie. Mobilki na apkę, dla konkretnych brandów. Prezes stworzył zalązek studia. Zatrudnił ludzi, kilka projektów mu wyszło. Były dawne czasy, gry wydawały się być niczym nieskrępowanym oceanem zarobków. Prezes przeczytal jedno opko w miarę poczytnego autora fantasy. Spodobało mu się, więc stwierdził - inna firma z innym autorem odniosła sukces, mogę więec i ja. Prezes jednak zupełnie nie znał się na grach, jak również miał czas skupienia na temacie równy standardowemu szlug time. Za to ludzie, których sobie naroił, opowiadali mu jacy są super i ponieważ pracowali tam gdzie gry stały się sukcesem, to zapewnią mu niesamowite wyniki. Wzięto więc autora, który zwykle ma problemy komunikacyjne z pracodawcami. Wzięto pisarza, który nie miał za dużo doświadczenia w grach, ale napisał jakieś opowiadania, mające być scenariuszami. Wzięto najtańszy silnik, na licencjach studenckich, bo po co wydawac kasę? Tu mały problem, bo gość miał duze marzenia, ale mniejsze zasoby. Więc szukał sposobów - oprócz emisji, wszelkiego rodzaju dofinansowania, potem zebranie u inwestowów. Mniejsze zasoby? Zerowe zasoby. Potem zmieniono scenarzystę (motyw który z wielu powodów się potem przewijał) na innego, ale też w miedzyczasie zatrudniono mnóstwo ludzi. Z doświadczeniem i mniej. I ci pierwsi byli problemem, dla niejakiego producenta, bo mówili, ze standardy w firmie są słabe. Ze to tak nie powinno dziać się. Niestety, zawalano terminy. Ale producent wpadł na świetny pomysł. Jesli za kazdym razem, kiedy coś dużego się zepsuje, zwali winę na kogoś innego, wywali go - to tak naprawdę nie bedzie jego problem. Dlatego pod różnymi pretekstami (oj naprawdę róznymi) wywalał co jakiś czas ludzi. On był oczywiście najlepszy, co udowodnił dowieziony produkt. Produkt się zmieniał, zaległości rosły...ale to inna opowieść. W międzyczasie prezes, który i tak nie miał za dużo kontaktu z rzeczywistością, roztaczał wizje tego co nie zrobi. Spodobało mu się, że nie musi za nic płacić sam. Ze są ludzie, którzy dają mu hajs na projekty, w zamian za obietnice zwrotów. Ale kurczę, teraz jego spojrzenei bylo szersze. Inne studio robiło nie jedną grę co kilka lat, ale kilka w rok i sporo z nich przynosiło olbrzymie zyski. Więc moze tak? Prezes wymyślił, zeby patrzeć co się sprzedaje i robić tego kopie. Oczywiście swoimi ludźmi... Finalnie, eldorado trwa. Obietnice są wielkie, ale zwrot z nich mizerny. Czy to się długo utrzyma? Cóż, to tylko ciekawa historia.