Cały Jarski, niezły kombinator. Żeby dokonać przymusowego wykupu akcjonariuszy mniejszościowych trzeba mieć w spółce publicznej 95% głosów (w EMT nie ma akcji uprzywilejowanych co do głosu).
W przypadku EMT mamy 170 466 065 akcji/głosów, co oznacza że 95% to 161 942 276 akcji/głosów.
A Jarski i kompania mają 129 615 304. Jeśli nawet doliczmy nieco ponad 8 mln akcji/głosów z ostatniej transakcji MetLife (które się gdzieś "zagubiły"), to i tak mamy ok 138 mln głosów, czyli grubo za mało. Ale takim ogłoszeniem Jarski chce wprowadzić drobnicę w popłoch, liczy na gwałtowny spadek kursu na giełdzie i możliwość taniego zebrania brakujących akcji/głosów z parkietu. Ale czy uda mu się skupić tak dużą ilość akcji z rynku po niskiej cenie? Wątpię. Potrzebuje przecież ponad 20 mln akcji/głosów. To jest raczej niewykonalne, chyba, że cena szybko pokona barierę 4 PLN.
Przypuszczam, że Jarski chce zaszachować rynek, zablokować wzrosty i ogłosić wezwanie na akcje z jakąś sensowną dla niego i rynku ceną. Dopiero po powodzeniu wezwania jest szansa, że będzie miał 95% głosów w spółce i dokona przymusowego wykupu.
Trzeba spokojnie poczekać do wezwania. Nie sądzę, aby cena w wezwaniu była niższa od obecnej ceny rynkowej.