Zapomnijmy na chwilę o księgowych i ich wskaźnikach

Na tym papierze mamy do czynienia z jednym z dwóch scenariuszy:

1. Sypnęła akcjami pani Renata a później było już tylko gorzej, sypali wszyscy akcjonariusze i zasypali rynek tonami akcjami a FF stał się monstrualny.

2. Pani Renata sypnęła 6 tysiącami akcji i zajęła się wydawaniem kasy a za kolejne spadki (poniżej 35zł) odpowiedzialni są panikarze i spekulanci.

Wiem na pewno, że jeden z tych scenariuszy jest prawdziwy, ale nie wiem który, więc zastanówmy się, co każdy z nich oznacza dla przyszłej wartości akcji.

Wariant pierwszy oznacza, że przez trzy dni września (8-10) ktoś kupił 90 000 akcji w średniej cenie 22zł/sztuka (ok.2mln zł). Nikt mi nie wmówi, że te 2 mln złotych wyłożyła przez dwa dni drobnica, na spółkę zupełnie nie znaną na giełdzie. (Drobnicę na tym papierze definiuję jako ludzie kupujący 50-5000 papierów.) Drobni inwestorzy chętnie oddają papier, ale zazwyczaj wtedy gdy tracą lub trochę zyskają, niestety przez te trzy dni papier stał w miejscu na gigantycznych obrotach, jak na spółkę o kapitalizacji 10mln. Czyli wniosek, że akcje odbierał ktoś duży (nie ważne czy inwestor czy spekulant) i na pewno będzie go stać na dopilnowanie własnych interesów, czyli rozkręcenie popytu na spółce.

Drugi wariant oznacza, że gdy pani Renata skończyła sypać, to nastąpiła paniczna wyprzedaż papierów, wspomagana mrówczą pracą spekulantów i DT przewalających tony akcji z kieszenie do kieszeni. Ten wariant oznacza, że FF wynosi 2,1% i przy obecnych cenach waloru, warty jest jedynie ok. 200 000zł!!!!! Co z kolei oznacza, że byle leszcz giełdowy jest w stanie skupić prawie cały FF i napompować spółkę do gigantycznych rozmiarów!!

Który wariant jest prawdziwy dowiemy się w najbliższym tygodniu, najprawdopodobniej jutro. Dobranoc.