Poruszyłeś ciekawą kwestię. Rynek gier wideo w Polsce jest przepastny. To oczywiście głównie biznes, więc liczą się pieniądze, często kosztem jakości. Ale nie masz wrażenia, że pojawiły się też przypadki, delikatnie mówiąc, zagadkowe? Nie bałbym się użyć określenia ich podejrzanymi. Jest ich na giełdzie co najmniej kilka. Jeżeli nie kilkanaście. Widać je gołym okiem. I aż chciałoby się zapytać: "Gdzie tam jest pomysł? Gdzie są ludzie stojący za nim?". Takie zjawisko istnieje. Mało tego. Mieliśmy sytuacje, gdy na targach do naszych ekip podchodzili inwestorzy, próbując namówić ich do odejścia i obiecując nowy start pod własnym szyldem. I to jest już patologia. Ale sukces polskich firm pociąga za sobą innych, którzy zechcą się pod niego podczepić. Nie ma w tym jednak żadnej anomalii. To charakterystyczne dla każdego rynku wzrostowego. Zawsze pojawiają się cwaniacy, którzy chcą na tym zarobić. Mamy na rynku małe studia, ze świetnymi pomysłami, ale brakiem szczęścia czy odpowiednich ludzi. Są natomiast inni, warci setki milionów, którzy stworzyli w zasadzie nic. I nie ma na to innej nazwy niż patologia. Zawsze jednak przychodzi właśnie moment "sprawdzam"