Hipotetyczna sytuacja. Słoneczny wiosenny dzień. 8 rano. Gdzieś w Krakowie.
- Misiu, smakuje Ci śniadanko?
- Pyszne Kochanie, robisz najlepsze na świecie.
- Wiem. A przy okazji tak sobie pomyślałem, że Misiu mój, ja kupimy dom w to lato.
- Co?? Że co?!?
- No dom duży. I jakiś łańcuszek drobny dla mnie. W końcu bez cyrkonii może, z brylantami tak?
- Kiedyś Ci kupię wszystko na pewno. Obiecuję!
- Wiesz co? Mamy tylko jedno życie i tak nam dobrze razem. Więc nie kiedyś, tylko teraz!
- Ale teraz nie mam kasy...
- Jak to nie mamy kasy?!? Przecież mówiłeś, że praktycznie już jesteśmy milionerami, bo mamy akcje!
- Ale nie mogę sprzedać, obiecałem, to moi koledzy, oni też obiecali...
- Taaak?? Ty mój naiwny Misiu. Jak to dobrze, że masz mnie. Ty myślisz, że oni dotrzymają słowa? A Ty dotrzymasz? Na ślubie obiecałeś, że dotrzymasz obietnic. Mnie! A pamiętaj, że przecież oni też mają żony!
- No ale nie mogę... Kochanie, no nie teraz, poczekajmy do premiery... Przecież to tylko rok...
- Jak wydacie i nie będzie sukcesu to koniec z naszymi milionami! Poza tym kolegów zawsze sobie możesz znaleźć nowych. A ja jestem jedyna i wyjątkowa. Z resztą - to także moje akcje. Przemyśl to sobie dobrze, Misiu. No i jedz śniadanko. Smakuje Ci?
Zbieżność do rzeczywistych zdarzeń jest przypadkowa.