Specyfiką polskiego rynku odnośnie biotech i medtech tych mniejszych, jest całkowity brak pokrycia analitycznego i inwestorów instytucjonalnych. Powoduje to wiele konsekwencji. Brak zrozumienia że z każdym etapem badań wartość projektu wzrasta nawet jak mija czas, ale jednocześnie w tym to że największą stopę zwrotu osiągasz, będąc płotka , czyli z kapitałem zainwestowałbym w pojedynczy projekt poniżej 50 tys euro (moja definicja plotki) na początkowym hype patrz SDS np i scope - po prostu wsiadasz do pociągu byle jakiego, a potem po tzw okresie znużenia i ogólnej niewiary, patrz znowu scope i np Celina ostatnio. W tej drugiej fazie nawet kiedy spółki są już w fazie badań klinicznych, liczba sfrustrowanych "inwestorów" jest tak duża, ze swoją narracja potrafi dość skutecznie zniechęcić do zainwestowania kapitalu innych. to ten czas , kiedy dywergencje między osiągnięciami spółki a kursem są już tak duże, że strach nie dobierać dla każdego kto ma choć resztki jaj. Tendencje te zresztą dotyczą również małżeństw. W pierwszej fazie zakochania dostajesz frukta co chwila , a potem przychodzi faza wypalenia chemii zakochania, frustracja braku eksu bo dzieci i wielu fagasow opuszcza swoje żony, bo nie wiedzieli co kupili wchodząc w związek małżeński , w wieku 40-45 szukając szczęścia w nowych tematach inwestycyjnych - patrz galerianki. A ich partnerki za kilka miesięcy max lat wejdą w najbardziej aktywny okres seksualny w swoim życiu - premenopauza - ale o tym przekonają się już nowi "inwestorzy". Ja tam uwielbiam te okienka inwestycyjne, ale są tacy to nie żart... Że wymiekaja jak licealiści z przedwczesnym wytryskiem