Mamy tu do czynienia z klasycznym przykładem tzw. „spekulanta z misją” – osoby, która kreuje się na inwestora świadomego, rzekomo transparentnego, ale w rzeczywistości wykorzystuje przestrzeń forum do tworzenia atmosfery entuzjazmu tylko po to, by realizować własny zysk kosztem innych.
Z jednej strony – deklaruje, że działa spekulacyjnie, ale z drugiej strony – nie ma żadnego problemu z publicznym promowaniem narracji o „wielkich perspektywach”, „pierwszej w Polsce uprawie”, „2,70 zł możliwym kursem” i „pełnej realizacji strategii”. Wszystko to bez prób realnego oszacowania zysków, kosztów czy ryzyk, co sugeruje brak uczciwego podejścia analitycznego.
Tymczasem to właśnie długoterminowi inwestorzy, którzy uwierzą w tę narrację, zapewniają płynność – to ich kapitał pozwala spekulantowi wyjść z pozycji z zyskiem. On sam zresztą przyznaje, że „sprzedaje po info”. Nie ma więc znaczenia, co zawiera raport – istotne jest, że rynek go „kupuje”. To działanie przypomina bardziej taktykę marketingową niż analizę inwestycyjną.
Największym zagrożeniem nie jest jednak sam fakt spekulacji – rynek jej potrzebuje – ale to, że osoba ta świadomie i wielokrotnie manipuluje emocjami innych inwestorów, przybierając pozę eksperta. A to już nie jest spekulacja – to forma nadużycia zaufania.