Obserwując na giełdzie grę pseudoinwestorów i spekulantów, to przychodzi mi na myśl gra w "Trzy karty lub w trzy kubki" - czyli znana gra bazarowa.
Najczęściej oszust (spekulant giełdowy) z kilkoma wspólnikami (współspekulantami) finguje grę, w której jest "ogrywany" przez wspólników do momentu, gdy na grę zdecydują
się przypadkowe osoby (zwykli inwestorzy). Początkowo i one wygrywają, dopóki nie zaczną stawiać większych kwot. Oszustwo polega na tym, że prowadzący grę ukrywa zwycięską kartę czy monetę w dłoni lub w rękawie, a po obstawieniu przez gracza dowolnego kubka czy karty podrzuca ją z powrotem na miejsce, którego grający nie obstawił.
Obraz firm na giełdzie jest w 99 % odwrotnie proporcjonalny do ich kondycji i
kształtowany przez współspekulantów, którzy wzajemnie sobie sprzedają akcje, wciągając w tę grę pseudoinwestorów, którzy kupują, gdy akcje drożeją i sprzedają, gdy akcje tanieją.
Wnioski proszę wyciągnąć z tej lekcji samodzielnie.
Jednak podczas zbijania kursu nie idzie on na 0,12 zł jak prognozują celowo spekulanci bawiąc się w psychologiczne wywołanie paniki tłumu, ponieważ napotykają na balast - tych, którzy za chińskiego luda nie sprzedadzą swoich akcji na wyprzedaży pomiędzy spekulantami, ponieważ zakupili je po znacznie wyższej cenie niż obecny kurs spekulacyjny.
I w tym przypadku nie trzeba nikogo namawiać aby nie panikował i nie sprzedawał, gdyż
jest to odruch naturalny - obronny podczas walki ze spekulacjami giełdowymi.