nie ma co się łudzić!
Jest pierwsza ofiara opcji: Odlewnie Polskie, której zarząd wystąpił o ogłoszenie upadłości. Nie oznacza to śmierci firmy, lecz nowy w polskich warunkach sposób restrukturyzacji, o ponad 50-procentowej szansie powodzenia.
Trzeba sobie uświadomić, że ten ruch, a mianowicie upadłość układowa, nie jest rezygnacją tylko aktem walki o przetrwanie i wyciągnięcie spółki z kłopotów. Nie da się uniknąć strat, w tym dla akcjonariuszy z powodu niechybnego spadku kursu w kolejnych dniach, ale może da się uniknąć bankructwa likwidacyjnego – które oznaczałoby stuprocentową i nieodwołalną stratę.
Odlewnie Polskie to jedna z wielu firm dotkniętych skutkami wystawiania opcji walutowych. Przepisy rachunkowości wymagają, aby na koniec okresu sprawozdawczego – a w tej chwili trwa zamykanie sprawozdań za IV kwartał i za cały rok 2008 – wycenić wartość nie zrealizowanych różnic kursowych na posiadanych instrumentach finansowych i uwzględnić ją w bilansie. Odlewnie stwierdziły, że ujemna wycena jest większa od kapitałów własnych spółki, co oznacza po prostu, że firma jest – sprawozdawczo – warta mniej od zera. Gdyby zarząd czekał z ujawnieniem tego do momentu publikacji raportu, czyli do połowy lutego, zszokowałby rynek oraz kredytodawców i z pewnością wywołałby paniczne ruchy prowadzące wprost do upadłości firmy.
Strata bilansowa kiedyś oczywiście zamieni się w realną, jednak na koniec minionego roku firma nie wypłaciła jeszcze pieniędzy bankowi, z którym zawarła umowę opcyjną. Dlatego nie ma jeszcze przesłanek do upadłości, bo płynność – zgodnie z komunikatem zarządu – ciągle jest bez zarzutu, a poza tym, koszt wpisany w grudzień na minus, od razu wpisuje się w styczeń na plus. Po co więc cały ten zgiełk? Jak wyżej: aby rozłożyć problem na etapy i kupić czas na jego rozwiązywanie.
Upadłość układowa nie jest na świecie niczym nowym. Tak zwany Chapter 11 stosowany jest od kilkudziesięciu lat przez amerykańskie firmy szukające ochrony przed wierzycielami podczas restrukturyzacji finansowej. Przesłanką jest zawsze ocena, że firma sprzedana na części warta byłaby mniej niż firma kontynuująca działalność po wyjściu ze stanu upadłości.
Nie mamy danych aby ocenić, jak trudna jest sytuacja Odlewni i jakie mają szanse na wyjście na prostą. Ale mamy dane statystyczne z najlepiej zbadanego rynku amerykańskiego. Pomiędzy rokiem 1979 a 2002 z Chapter 11 skorzystało 1400 spółek giełdowych. Tylko 21 proc. z nich upadło ostatecznie (likwidacja w trybie Chapter 7), a pozostałe w różnej formie przetrwały: 44 proc. pozostało na giełdzie, zaś reszta albo kontynuowała działalność jako spółki prywatne, albo zostało wchłonięte przez inne firmy (źrodło: „Corporate Financial Distress and Bankruptcy”, prof. E. Altman, wydawnictwo J.Wiley, Nowy Jork 2005).
Co dalej z akcjami Odlewni? Według stanu na piątek, spółka charakteryzowała się wskaźnikami cenowymi na poziomie średnim oraz niewysokim ratingiem. Jest więcej niż pewne, że najbliższe dni będą bardzo trudne, bo wielu inwestorów zechce pozbyć się akcji w obawie przed całkowitym bankructwem firmy. Trudno ocenić, o ile jeszcze może spaść wartość rynkowa firmy, wyceniana obecnie na 18 mln zł, co przy rocznych przychodach rzędu 150 mln zł jest kwotą niewielką. W sektorze metalowym na warszawskiej giełdzie spółka ta lokuje się mniej więcej pośrodku.
W tej chwili lepiej nie mieć akcji Odlewni. Ale warto tę spółkę bacznie obserwować, gdyż jej pomyślne wyjście z upadłości będzie z całą pewnością nagrodzone przez rynek poważnym wzrostem kursu. Tak było w 80% przypadkach amerykańskich firm badanych przez profesora Altmana, na którego publikacje się tutaj powołujemy.