Chwilami zrywał się popłoch. Od czasu do czasu jakiś głos pijacki, ochrypły, wołał w ciemnościach: „Ludy spasajtes, Jarema ide!!“ I tłum rzucał się na oślep ku brzegowi, tratował się, spychał w wodę. Raz mało nie roztratowano Zagłoby i kniaziówny. Była to piekielna noc, a zdawała się nie mieć końca. Zagłoba wyżebrał kwartę wódki, sam pił