Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP w komentarzu dla „Forbesa” zwrócił uwagę, że Polaków ubywa. Statystyki demograficzne są bezlitosne: więcej osób odchodzi z rynku pracy, niż go zasila, gdyż jako społeczeństwo się starzejemy.
Liczba osób w wieku produkcyjnym kurczy się w Polsce co roku o ok. 200 tys. osób, firmy zabiegają o pracowników. Ponadto przy wytwarzaniu dóbr i usług firmy ustalają swoje możliwości na podstawie aktualnych zasobów (w tym zasobów pracy) i nie podejmują się realizacji dostaw i zamówień znacząco przekraczających istniejące zasoby — jeśli zauważą, że dostępność rąk do pracy wzrosła, wykorzystają okazję. Przybycie setek tysięcy osób także zwiększy ilość potrzebnych dóbr i usług, a tym samym miejsc pracy — mówił Kamil Sobolewski.
Zdaniem eksperta miejsca pracy znajdą się nie tylko w budowlance, czy innych pracach fizycznych. — Ukraińcy to wykształcony naród, a w Polsce brakuje rąk do pracy także w medycynie czy
sektorze IT — dodał ekspert.
O jakich liczbach mowa? Urząd ds. cudzoziemców pod koniec minionego roku wskazał, że liczba obywateli Ukrainy posiadających ważne zezwolenia na pobyt w Polsce przekroczyła 300 tys. Tym samym stanowią oni prawie 57 proc. ogółu osiedlających się w kraju cudzoziemców. Liczba ta będzie rosła, gdyż tylko od 24 lutego do Polski wjechało niemal 700 tys. obywateli Ukrainy.
Kamil Sobolewski pytany o wielkość naszego rynku pracy odparł, że oficjalne dane mówią o 150 tys. wakatów. — Oficjalna liczba nie oddaje prawdziwych potrzeb polskiego rynku pracy. Myślę, że realna liczba miejsc pracy dostępnych od ręki jest nawet dwukrotnie wyższa — mówił ekspert.
Jeżeli polskie władze podejmą odpowiednie działania ograniczające negatywne skutki gospodarcze rosyjskiej agresji na Ukrainę oraz redukujące biurokrację w tym wyjątkowym czasie, polski rynek pracy moim zdaniem z łatwością wchłonie pół miliona nowych pracowników w ciągu 12 miesięcy — dodał nasz rozmówca.