W ogólnym rozliczeniu swoich działań nie ma znaczenia czy naprawdę cokolwiek zarobiłeś gdziekolwiek, bo to wynik strzału, nie celowanej inwestycji... Podjechałeś na dmuchaniu kursu, nie dzięki własnej wiedzy i decyzjom opartym na bilansie spółki i analizie jej kondycji i przyszłych możliwości... Zadam Ci pytanie i każdemu przy okazji... Wolicie formalnie przez 10 lat zarabiać stabilnie po 10% rocznie we wzroście wartości posiadanego biznesu i przy okazji brać po 3-5% dywidendy, nie musząc cokolwiek robić po kupieniu akcji VINDEXUS, czy każdego dnia skakać po bliżej nieznanych spółkach, bez patrzenia na ich sprawozdania finansowe, nieustannie zastanawiając się, czy jutro podskoczy czy spadnie, po drodze w te 10 lat dorabiając się bezsenności, nerwicy i zawału, a wedle statystyk ogólnoświatowych, w końcu po podatkach i prowizjach wychodząc praktycznie na zero (tylko 5% spekulantów robi to regularnie z zyskiem, a dotyczy to tylko najpotężniejszych, którzy jak G. Soros mogli nawet wygrać walkę z Bankiem Anglii i stąd te zyski, nie z prywatnego strzelania na oślep liczącego na spekuskoczkowe szczęście)... Ja tam wiem, że korzystniej tanio kupić VINDEXUS (przypominam, że przez ostatnie 10 lat był i po 7,50 i po 6,20 i nawet po 4,30 PLN) i razem z corocznymi dywidendami mieć po tych wielu latach zyski sporo przekraczające 100%, niż samemu poniewierać się hazardem i jeszcze na tym tracić, ciesząc się, że w którymś momencie loterii udało się pośród strat skubnąć troszkę na plus (przecież to typowa radość nałogowego pokerzysty, który chwilowo odkuł się za ból poprzednich przegranych i zaraz od nowa zacznie tracić idąc dalej w hazard)... Pozdrawiam wiedzących, że to, co tu skrobię, to prosta droga do spokojnego i bogatego życia, bez stresu, problemów i efektu cieplarnianego pod kopułą :)