Sprawa jest prosta. Ktoś musi złożyć wniosek o upadłość, wejdzie syndyk i będzie spłacał wierzycieli. Raporty finansowe spółki były fałszowane od 2014 roku, więc pewnie parę osób pójdzie siedzieć. Żadne pozwy nic nie dadzą poza dodatkową stratą pieniędzy. Pieniędzy się nie odzyska, bo nikt ich nie ukradł i nie schował na Karaibach, tylko spółka latami jechała na stratach i te pieniądze zostały przejedzone. W momencie kiedy inwestorzy przestali dawać gotówkę było kwestią czasu, jak to się wszystko posypie. Aż się dziwię, że to wszystko tak długo trwa. Myślałem, że na jesieni będzie już po zawodach.