Oj, Maxiu… Jak kończą się fakty, to zaczynają się teksty o lekarzach i traumie? Brzmi jak klasyczne odbicie od lustra. Tylko że ja tu piszę o rzeczywistości, a nie leczę złamane zaufanie do spółki, która od 5 lat nie może skomercjalizować nawet zdjęcia na LinkedInie.
Ludzie trafiają do lekarza po różnych przejściach. Ty najwyraźniej nie wyszedłeś z tej jednej – z 2021, jak wszyscy wierzyli, że to „już za chwilę”.
Zdrowia Max, serio. Bo jak ktoś po jednym wpisie dostaje spazmów i wyciąga „traumy”, to chyba sam wie, że coś go jednak boli. I to nie z mojego powodu, tylko z portfela. Pozdrawiam serdecznie – bez refundacji.