Ludzie próbują, mają do tego święte prawo. My w Polsce, generalnie w Europie, narzekamy, że pieniądze na startupy są marnowane, bo nie ma z tego wielkich firm, wielkich produkcji. Ale model kreowania innowacji właśnie tak wygląda, że się wydaje i najczęściej nic z tego nie wychodzi. Mnie – a przecież inwestuję od dawna – otrzeźwiło to, co zobaczyłem i usłyszałem w Kalifornii. Ilość projektów, które tam się przewalają przez rynek, przez fundusze VC, przez jakieś inkubatory, jest 100 razy większa niż w Polsce i 100 razy więcej się na nich traci, bo 100 razy częściej nic z nich nie wychodzi. Czyli statystyka jest taka sama, tylko że w Europie, a już na pewno w Polsce, porażka jest piętnowana, a w Stanach – a już na pewno w Silicon Valley – jest przyjmowana ze spokojem, gdyż jest elementem gry.
W Polsce, jak coś ci się nie udaje – bo założyłeś startup, wziąłeś pieniądze i je przepaliłeś, to nie brzmi to dobrze. Także dla potencjalnych inwestorów – bo może miałeś złe intencje? Może celowo oszukiwałeś? Należy cię napiętnować. Co tu dużo mówić, ja sam odbieram to słabo, bo dałem pieniądze i je stracono. Czuję się niekomfortowo.
W Stanach, w Krzemowej Dolinie jest odwrotnie. Bardzo wysoko rozwinięta jest tam kultura nieustannego próbowania, a szacunek dla przedsiębiorczości bardzo wysoki. Inwestorzy nie postrzegają porażki w tak negatywny sposób, jak w Polsce. To prawda, mają masę pieniądza, który mogą przepalić i to jest ich przewaga konkurencyjna. Ale też wiedzą, że to przepalanie jest wpisane w rozwój...