Nie mam tej spółki i nigdy nie miałem. Zastanawiałem się tylko nad wejściem w zapisy dodatkowe (całe szczęście sobie odpuściłem) stąd moja obecność ta tym wątku - ale kretyni to są ci, którzy piszą o sprzedaży zaraz po debiucie. Owszem, można było tak zrobić, ale w tym, że ktoś zainwestował na dłużej, wierząc w potencjał spółki, nie ma nic złego (a wręcz przeciwnie). Niestety nikt nie jest wróżką i zapewne trudne lub niemożliwe było przewidzieć jak się sprawy potoczą. Dlatego kretynami to jesteście wy, którzy teraz gnoicie gościa, że nie sprzedał z gównianym (tak - gównianym, kilkudziesięcioprocentowym) zyskiem. Łatwo teraz zgrywać mądrego. Ciekawe, kto z was byłby taki mądry wtedy gdy spółka wchodziła na giełdę. Jedyny zarzut, jaki można postawić to nie sprzedanie, gdy strata była mniejsza (tylko ile osób jest w stanie ściśle się do tej - chyba najbardziej rozsądnej - reguły giełdowej stosować?)