Kiedyś przedstawiciel Peixinu na pytanie dziennikarza odpowiedział "Nie po to wchodziliśmy na GPW, żeby ją porzucać" (cytat może być niedokładny, ale sens zachowany). A jednak. Czy można łgać w tzw. żywe oczy? Można. I to nie zależnie od tego, czy jest to żul Ziutek pod sklepem, czy prezes spółki giełdowej wyłudzającej miliony od naiwnych inwestorów. W tym wszystkim najbardziej absurdalne jest to, że włos mu z głowy nie spadnie, nie można nic z tym zrobić(?), bo przecież "inwestor znał ryzyko"... Ja się dziwię, że wszyscy emitenci tak nie robią :) Wydaje mi się, że zależy to tylko i wyłącznie od poczucia bezkarności, no i moralności, o ile ktoś ją ma.