To w takim razie jest to jeszcze większą okazja
No tak, bo jak wiadomo „prawdziwa” spółka musi mieć marmury, recepcję jak w Dubaju i parking pełen SUV-ów z kratką. A że potem kasa akcjonariuszy wycieka bokiem — detal.
Peter Lynch miał dokładnie odwrotne podejście. W jednej z anegdot opisywał firmę, do której pojechał, zobaczył taniochę totalną — biuro jak z lat 70., plastikowe krzesła, zero lansowania się. I wiesz co zrobił? Zainwestował.
Dlaczego? Bo jak zobaczył brak przepychu, to wiedział, że:
➡️ zarząd nie pali kasy na głupoty,
➡️ oszczędności idą w biznes,
➡️ wartość buduje się dla akcjonariuszy, nie dla ego prezesa.
Lynch mówił wprost: „Jak widzę błyszczące biurowce, to wiem, że to ja za nie płacę.”
Dlatego śmieszy mnie ta narracja o „garażowej firmie”. Właśnie takie garaże zrobiły największe zwroty w historii rynku. A lśniące pałace zwykle kończą jako pomniki po nieudanych wizjach.