Pani Karolino. Skąd ja znam tą historię? Podpaliłem się. Wszedłem wtedy jak dla mnie sporą kasą, bo kilkanaście K. Nigdy takiej nie ryzykowałem w akcjach. Chociaż mam historię związaną z rynkiem kapitałowym, to dałem się ponieść emocjom. I argumentowi autorytetów medycznych. Nie przywiązywałem się do nagonki robionej przez senatora PiS. Ale przemawiało do mnie to, że 2 profesorowie mówią tak przekonująco, że szczepionka "działa". Wtedy, to było coś na TOP-ie potrzeb rynku. Liczyłem więc na szybki zysk oparty na autorytetach medycznych. A potem profesorowie wzięli się za badania kliniczne. I tu wyszła ich amatorszczyzna, jaką trudno było przewidzieć. Zamiast szybkich zysków - pojawiły się szybkie straty. Pogodziłem się z nimi widząc, że spółka ma jednak na siebie pomysł. Efekty powinny przyjść za rok, za 2 a może i za 3. To dla mnie nie ma większego znaczenia na dziś. Tak, jak Pani uznałem, warto poczekać. przez jakiś czas uśredniałem kurs, potem przestałem dokupować. Szczerze powiedziawszy, to na bank jeszcze dokupię, bo przy tych poziomach ceny myślę, że na emeryturę zdążę nieźle zarobić. Nie rekomenduję naśladownictwa. Piszę tylko o swoich przemyśleniach. Pozdrawiam wszystkich wiszących na haku.