Nowe umowy na prawie 16,5 mln zł, a łącznie w tym roku kontrakty z Chinami na ponad 28 mln zł – i co? I nic. Według zarządu to nadal za mało, by wypłacić dywidendę albo choć spróbować uczciwie podnieść wycenę. Zamiast tego: wezwanie po 12,50 zł i próba delistingu w biały dzień.
W każdej normalnej spółce taki kontrakt byłby oprawiony w ramkę i rozesłany inwestorom z czerwonym banerem. W Fasingu? Schowany w ESPI jak paragon za śrubki. Ale przecież „transparentność”, „ład korporacyjny” i inne bajki wciąż na pierwszej stronie.