Tutaj pojawia się bardzo proste pytanie czy UE się dołączy, bo wtedy raczej już nie wytrzymają wspólnych sankcji zachodu i będą musieli się ugiąć. Zresztą takie działanie ze strony Europy byłoby jak najbardziej logiczne - chcesz robić z nami interesy, to nie robisz interesów z krajem który zagraża naszemu istnieniu.
Inna sprawa, czy włodarze UE mają na tyle odwagi, żeby w końcu wystąpić w obronie swoich egzystencjalnych interesów. Bo na razie to jest tak, że północ i wschód Europy działają na rzecz wspierania Ukrainy, a zachód i południe uważają, że to nie ich sprawa.
Jak UE się nie dołączy to nie zdziwię się jak Trump uzna po pewnym czasie, że nie jest frajerem i sam nie będzie sponsorował z pieniędzy USA nacisków na sojuszników gospodarczych Rosji, jak Europa ma to w głębokim poszanowaniu.
Reasumując - mnie dziwi, że kompletnie nikt nie rozważa co zrobi UE. Wszyscy tak skoncentrowali się na sankcjach USA, że zapomnieli, że to u nas toczy się wojna i to my powinniśmy być bardziej agresywni w ograniczaniu budżetu Rosji.
Niestety politycznie UE jest tak słabe, że czasami człowiek nie dowierza patrząc na możliwości gospodarcze. Nic dziwnego, że Putin otwarcie lekceważy państwa tego regionu i już w zasadzie pół-oficjalnie zrobił sobie z floty cieni statki szpiegowsko-sabotażowe. Jak jakiś kraj chciał coś z tym zrobić - czyli Estonia - to zamiast ją wesprzeć i wysłać swoje myśliwce na myśliwce Rosji, to jeszcze dostali opr od innych, że zaostrzają konflikt. Trochę to jednak jest żałosne pod względem afirmacji siły i gotowości.
Patrząc historycznie UE, to takie już trochę imperium w rozkładzie gdzie jest tyle frakcji, że paraliż decyzyjny osłabia jej realne i faktyczne zdolności działania. No ale tak to jest jak zostawia się reformę całego systemu działania na później i przyjmuje bezrefleksyjnie nowych członków.