Po prostu usłyszałem to kiedyś na spotkaniu z prawnikiem, że trzeba "wyczerpać" drogę przed sądem administracyjnym aby uzyskać w przyszłości możliwość dochodzenia swoich praw na drodze odszkodowawczej. Ponieważ jestem jednym z poszkodowanych to napisałem skargę do WSA, koszt nie był duży 200 zł i w zeszłym roku dostałem odpowiedź z sądu, że przyjmuje. BFG próbował podważyć zasadność mojej skargi, twierdząc że nie mam do niej prawa. Było to jawnym naruszeniem prawa bo BFG nie ma prawa podważać mojego interesu przed sądem. W bogatej korespondencji pomiędzy sadem, BFG i mną doszło do bardzo ciekawego zdarzenia. Sędzia prowadzący w specjalnym piśmie poinformował prawników BFG o tym, jakie obowiązują przepisy i jakie przysługują prawa każdej ze stron, czyli mnie i BFG. Gdybym ujawnił wam treść pisma skierowanego przez BFG do WSA, którą dostałem do wiadomości, to byście byli zszokowani poziomem niedouczenia osoby piszącej urzędową informację do sądu. Takiego zlepka głupstw i dziecięcej fantazji nigdy się nie spodziewałem. Osoba, która reprezentowała organ państwowy to był stażysta/student albo ktoś na prochach lub innym wspomagaczu. Totalny bełkot.