Od lat spółka ma wielkie ambicje, a zarabia na zwykłym handelku - kupią odczynniki w Anglii albo Indiach, sprzedadzą z zyskiem 20%. I tak się to kręci. Gdzieś obok jest dział rozwoju ciągle na tropie Świętego Graala, ale jakoś zawsze coś. W spółce prym wiodą ustawiony towarzysko i politycznie v-ce szef RN, pan M. oraz lubiący przede wszystkim pieniążki i siebie (nie wiadomo, co bardziej) dr Z.
No i trafiło się ślepej kurze ziarno - było dojście do testów, więc się kupiło i sprzedało drożej z pomocą kolegów z polityki.
Później to już jest odcinanie kuponów. Zadajcie sobie pytanie, jak długo Blirt pociągnie na tej historyjce i zbiegu okoliczności? Chyba właśnie kończy się El Dorado.