Złożenie wniosku o upadłość przez Pepco Germany to sygnał, że niemiecki rynek okazał się znacznie trudniejszy, niż zakładano. Mimo dynamicznej ekspansji w Europie Środkowo-Wschodniej, wejście do Niemiec (od 2022 r.) nie przyniosło oczekiwanych rezultatów – sklepy generowały straty i nie udało się zbudować lojalnej bazy klientów.
Trzeba jednak jasno powiedzieć: niemiecki rynek to zupełnie inna liga. Mamy tam silnych lokalnych graczy jak Aldi, Lidl, Action czy Tedi, do tego wysokie koszty operacyjne i wymagających konsumentów.
Upadłość ochronna (Schutzschirmverfahren) to nie likwidacja, ale próba ratowania działalności. Sklepy pozostają otwarte, zatrudnienie na razie nie jest zagrożone, a centrala deklaruje dalsze wsparcie finansowe. Można więc to odczytać jako realistyczny i przemyślany ruch, by ratować co się da i wyciągnąć wnioski z błędów ekspansji.
Z punktu widzenia całej grupy – to marginalny rynek. Polska, Rumunia czy Czechy nadal przynoszą solidne zyski, więc nie należy panikować, tylko obserwować, czy Pepco rzeczywiście wyciągnie lekcję z tej porażki.
Moim zdaniem: lepiej przyznać się do błędu i próbować coś naprawić niż brnąć dalej w nietrafioną strategię. Niemcy nie zawsze są łatwym eldorado dla zagranicznych sieci – już wiele firm się o tym przekonało.