W 2024 roku spalono na świecie najwięcej węgla w historii i według projekcji Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) globalne zapotrzebowanie na ten surowiec będzie rosło w kolejnych latach, za co odpowiadają w głównej mierze Chiny. Tym samym IEA odchodzi od teorii, według której wydobycie węgla dotarło do szczytowego poziomu, skąd będzie już tylko spadać.
https://galeria.bankier.pl/p/a/c/eb6d5091270148-948-568-0-147-3679-2207.jpgfot. Bart van Dijk / / Unsplash
Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) przedstawiła w środę swój coroczny raport na temat wykorzystania węgla. Jak czytamy w jego wstępie, chociaż surowiec ten jest uważany często za paliwo przeszłości, jego globalne zużycie podwoiło się w ciągu ostatnich trzech dekad.
Patrząc na ostatnie lata, popyt na węgiel spadł znacząco podczas covidowych lockdownów w 2020 r., ale następnie zapotrzebowanie na niego gwałtownie wzrosło, gdy wybuch pełnoskalowej wojny na Ukrainie przełożył się na wzrost cen gazu. Innym czynnikiem napędzającym popyt jest wyższy, niż oczekiwano wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną.
W rezultacie w ostatnich latach światowe wydobycie, zużycie, handel i wytwarzanie energii z węgla osiągnęły rekordowe wartości. Jak szacuje IEA, w 2024 roku zapotrzebowanie na węgiel na świecie wzrosło do poziomu 8771 mln ton, co stanowi wzrost o 1% w porównaniu z rokiem 2023.
Zgodnie z prognozą IEA popyt na węgiel będzie rósł także w latach 2025, 2026 i 2027. Chociaż jak widać na zamieszczonym niżej wykresie, będzie to wypłaszczony wzrost, taki werdykt oznacza całkowitą zmianę w stosunku do wcześniejszych prognoz agencji. IEA spodziewała się bowiem, że szczyt popytu na węgiel zostanie osiągnięty w 2023 r., a później będzie następował już tylko spadek, spowodowany ekspansją odnawialnych źródeł energii.