od października pracę straciło w Polsce 250tys. ludzi, ale kryzys to pic

Banki już drugi miesiąc z rzędu odmawiają firmom nowych kredytów - wynika z danych NBP. O kredytowej suszy i rosnącym bezrobociu finansiści rozmawiali wczoraj z prezydentem Lechem Kaczyńskim.

W styczniu, tak samo jak w grudniu, zadłużenie przedsiębiorców w bankach prawie nie wzrosło. Wartość udzielonych firmom kredytów poszła w górę tylko o symboliczne 2,3%. A i to głównie z powodu wzrostu kursów euro i franka szwajcarskiego (w tych walutach przedsiębiorcy zaciągnęli część pożyczek). Zdaniem Andrzeja Halesiaka z Banku BPH z całego styczniowego wzrostu zadłużenia przedsiębiorców w bankach aż 80% przypada na wzrost kursów walut.

To by oznaczało, że banki w styczniu pożyczyły firmom tylko miliard złotych nowych pieniędzy! Część odciętych od kredytów przedsiębiorców zmniejsza inwestycje, inni ratują się angażowaniem własnych pieniędzy. W styczniu po raz pierwszy od dawna mocno spadła wartość lokat firm. Przedsiębiorcy wycofali z banków aż 4,6 mld zł (czyli 3% wszystkich zdeponowanych pieniędzy).
Banki byłyby w nie lada kłopocie, ale na szczęście odpływ lokat przedsiębiorców potrafią odbić sobie, przyciągając pieniądze ludności. Z danych NBP wynika, że w styczniu przynieśliśmy do banków aż 9,7 mld zł nowych pieniędzy. Zdaniem Andrzeja Halesiaka to efekt wciąż wysokiego oprocentowania lokat i przesunięcia na styczeń grudniowych wypłat pensji w niektórych firmach (było to korzystne podatkowo).

Dzięki napływowi oszczędności klientów indywidualnych banki w styczniu wciąż udzielały jeszcze kredytów osobom prywatnym, choć i tu widać szybkie hamowanie. Co prawda według NBP zadłużenie Polaków w bankach wzrosło aż o 13 mld zł, ale jeśli uwzględnimy "papierowy" wzrost długów we frankach szwajcarskich ze względu na wyższy kurs tej waluty, to okaże się, że nowych kredytów banki udzieliły ludziom tylko za 3,5 mld zł. To i tak lepiej niż w przypadku firm, ale kilka razy mniej niż w niektórych miesiącach zeszłego roku.

Bankowcy straszą, że może być gorzej.

- W tej chwili depozyty pozyskiwane od klientów są właściwie jedynym sposobem na finansowanie kredytów - rozkłada ręce Bogusław Kott, prezes Banku Millennium. A Sławomir Sikora z Citi Handlowego przewiduje, że w tym roku zadłużenie firm w bankach może się wręcz zmniejszyć! To oznacza, że banki ściągną z firm stare kredyty, ale nie udzielą im nowych.

Z niedawnej ankiety NBP wśród bankowców wynikało, że aż dwie trzecie z nich przewiduje dalsze zaostrzanie polityki udzielania kredytów przedsiębiorcom. - Koniunktura w gospodarce się pogarsza, więc banki, pomijając kwestię ograniczonych funduszy, które mogą przeznaczyć na kredyty, mają kłopot z oceną ryzyka kredytowego - komentuje Jakub Borowski, główny ekonomista InvestBanku.

Znani ekonomiści - m.in. Ryszard Petru z SGH i Krzysztof Rybiński z Ernst & Young - alarmują, że jeśli banki na dobre odetną firmy od kredytów, bezrobocie może wzrosnąć znacznie bardziej, niż zakładają oficjalne prognozy. O tym, co robić, rozmawiali wczoraj na spotkaniu w Pałacu Prezydenckim przedstawiciele instytucji finansowych oraz ekonomiści. - W styczniu pracę straciło 160 tys. ludzi, od października już ćwierć miliona - podkreślał prezydent Lech Kaczyński, otwierając spotkanie.

- Spotkanie nie doprowadziło do żadnych konkluzji, prezydent po prostu wysłuchał opinii uczestników dotyczących tego, jak walczyć z kryzysem - relacjonuje nam jeden z uczestników spotkania, które było zamknięte dla prasy. Wśród postulatów pojawiła się np. potrzeba większego zaangażowania NBP w walkę z kryzysem. - Tzw. pakiet zaufania to krok we właściwym kierunku, ale w obecnej sytuacji niewystarczający - relacjonuje nasz informator. Prezydent miał też zasugerować nieco cieplejsze stanowisko w sprawie wprowadzenia euro, zwłaszcza po tym, gdy rząd przestał się upierać przy terminie - 2012 r.

Źródło: Gazeta Wyborcza