Spółki na fixingach.
Są tam ciekawe okazje?
Szukając perełek w systemie notowań jednolitych, trzeba postawić na bardzo ostrą selekcję. Nie brakuje tam firm z problemami.
8 zdjęć
Fotorzepa
Autor Katarzyna Kucharczyk
NAPISZ DO AUTORA
O tym, jaką euforię potrafi wzbudzić przejście z systemu notowań jednolitych na ciągłe, świadczy przykład Drozapolu. Jego notowania uparcie tkwiły w trendzie bocznym w przedziale 1,5–2 zł. Trwało to do końca marca. Wtedy okazało się, że decyzją zarządu GPW akcje spółki przestały być kwalifikowane do tzw. strefy niższej płynności i nastąpiła zmiana systemu notowań, począwszy od 1 kwietnia. Kurs wystrzelił i podczas kolejnych sesji ustanawiał nowe rekordy. Obecnie przekracza poziom 4 zł.
Czas pokaże, czy podczas kolejnej okresowej (kwartalnej) weryfikacji dokonywanej przez GPW podobny los spotka też innych „nieszczęśników" notowanych w systemie jednolitym. Takich podmiotów obecnie (uwzględniając notowania z dwoma fixingami i z jednym) jest ponad 30. Notowania niektórych są zawieszone.
Uwaga na niską płynność
Nastawienie inwestorów do poszczególnych segmentów rynku ulega fluktuacji. I tak na przykład w latach 2017–2018 dominowała silna awersja do małych i bardzo małych spółek, która w 2020 r. implikowała hossę na NCIndex, a w 2021 r. na sWIG80.
– Co do zasady niska płynność obrotu oraz notowania w ramach systemu jednolitego mogą być rozpatrywane jako czynniki ryzyka, z wyjątkiem hossy na małe, często zapomniane przez szerokie grono inwestorów, spółki. Wydaje się, że rynek właśnie daje szansę małym spółkom, ale czy zostanie ona trwale wykorzystana, to zależy od fundamentów poszczególnych firm, w tym zarządów i znaczących akcjonariuszy – mówi Sobiesław Kozłowski, dyrektor działu analiz Noble Securities. Dodaje, że spółki notowane z jednym lub dwoma fixinagmi to często podmioty po „przejściach", więc mogą być w kręgu zainteresowań bardzo doświadczonych inwestorów lub inwestorów nastawionych na krótkoterminowe zmiany notowań. – Bez fundamentalnych argumentów w wynikach spółek wchodzenie w ten segment rynku określiłbym jako bardzo odważne – podsumowuje Kozłowski. Wtóruje mu Kamil Hajdamowicz, doradca inwestycyjny, Vienna Life TU na Życie.