O GI kłamczuchu i jego
akcjonariuszach mniejszościowych
- Wrzuciłeś, GI, list do skrzynki, jak prosiłam?
- List, proszę
akcjonariuszy mniejszościowych? List? Wrzuciłem,
akcjonariusze mniejszościowi mili!
- Nie kłamiesz, GI? Lepiej przyznaj się, kochanie!
- Jak
akcjonariuszy mniejszościowych kocham, proszę
akcjonariuszy mniejszościowych, że nie kłamię!
- Oj, GI, kłamiesz! Lepiej powiedz po dobroci!
- Ja miałbym kłamać? Niemożliwe,
akcjonariuszy mniejszościowych!
- Wuj DDR czeka na ten list, więc daj mi słowo.
- No, słowo daję! I pamiętam szczegółowo:
↓ List był do wuja DDRa,
A skrzynka była czerwona,
A koperta… no, taka… tego…
Nic takiego nadzwyczajnego,
A na kopercie - nazwisko
I Łódź… i ta ulica z numerem,
I pamiętam wszystko:
Że znaczek był z Belwederem,
A jak wrzucałem list do skrzynki,
To przechodził tatuś Halinki,
I jeden oficer też wrzucał, Wysoki - wysoki,
Taki wysoki, że jak wrzucał, to kucał,
I jechała taksówka… i powóz…
I krowę prowadzili… i trąbił autobus,
I szły jakieś trzy dziewczynki,
Jak wrzucałem ten list do skrzynki…
↓ Akcjonariusze mniejszościowi głową pokiwali,
Otworzyli szeroko oczy ze zdumienia:
- Oj, GI, GI!
Przecież my ci wcale nie daliśmy
Żadnego listu do wrzucenia!…