Forum Giełda +Dodaj wątek

Jak ktoś lubi czytać niech sobie poczyta,ten artykół z 1999r jest tez o

Zgłoś do moderatora
Jak ktoś lubi czytać niech sobie poczyta,ten artykół z 1999r jest tez o petrolinvest

17-07-1999. Opowieść o Ryszardzie Krauze i jego firmie Prokom, która komputeryzuje ZUS.
ZOBACZ TAKŻE
Już w tym roku może popłynąć ropa z kazachskich złóż Krauzego (29-06-06, 02:00)
Jest to opowieść o tym, jak mała firma komputerowa z Wybrzeża zbudowała swoją potęgę dzięki publicznym zamówieniom. Jak oplotła swymi sieciami najważniejsze urzędy i wielkie firmy państwowe

Rewolucja: komputery wkraczają do urzędów. Połączone w sieci wypierają papierowe archiwa i rejestry. Według szacunków rewolucja komputerowa w Polsce pochłania rocznie 1,5 mld dolarów. Prawie połowa idzie z publicznej kasy. O te pieniądze toczy się walka. Ryszarda Krauzego prasa nazwała "łowcą państwowych zleceń". Bo jego firma Prokom zdobywa największe zlecenia.

43-letni Krauze wygląda bardziej jak komandos niż biznesmen. Prawie dwa metry wzrostu, brązowa opalenizna, w czasie rozmowy nie drgnie mu żaden mięsień na twarzy. Amerykański magazyn "Forbes" umieścił go w 1998 r. na liście najbogatszych ludzi świata. Jego majątek oszacował na 230 mln dolarów. Na liście tej znalazło się tylko dwóch innych Polaków: Zygmunt Solorz i Jan Kulczyk.

W Polsce Krauze jest osobą publicznie mało znaną. Nie pokazuje się w telewizji. Nie udziela wywiadów. Tym razem robi wyjątek. Żąda faksu z pytaniami i po trzech tygodniach przyjmuje mnie w swoim biurze w hotelu Marriott. Asystent uprzedza: pół godziny, ani minuty dłużej. Każe nagrywać rozmowę.

Co robiłem w Niemczech? Nie muszę odpowiadać

Rocznik 1956 r. Pochodzi z Gdyni i nadal tam mieszka. Na Politechnice Gdańskiej skończył technologię budowy maszyn. Nie wiadomo, co robił po dyplomie. W 1984 r. wyjechał za pośrednictwem centrali handlu zagranicznego Polservice na dwa lata do Niemiec, na kontrakt indywidualny. Polservice odmawia informacji na ten temat.

- Czym zajmował się pan w Niemczech? - pytam Krauzego. Irytuje się i rzuca, że nie musi na to odpowiadać. Ale wyjaśnia: - Pracowałem w firmie, która zajmowała się m.in. importem komputerów PC na rynek niemiecki. Tam poznałem branżę informatyczną. To dzięki pracy w Niemczech miałem pieniądze na rozpoczęcie działalności w Polsce.

Sprawdziłem, że w Niemczech zatrudniała go firma Mole Lederwarenhandel Gesellschaft mbH. Z nazwy wynika, że handlowała wyrobami ze skóry.

W Niemczech pracowała też matka Ryszarda - Irena Krauze. Była dyrektorem oddziału firmy spedycyjnej Poltrans Hamburg, a w latach 90. - prezesem IDT Data Technology Handelsgesellschaft mbH, także z Hamburga. Irena Krauze do dziś doradza synowi w interesach. Miała symboliczny jeden udział w pierwszej jego polskiej firmie, w innej była w zarządzie. Zasiada w Radzie Nadzorczej spółki Prokom Software, którą Ryszard Krauze wprowadził w 1998 r. na giełdę.

Jednym z pierwszych wspólników Krauzego w Polsce był Ryszard Kajkowski. Ma biuro w chińskim hotelu Zhong Hua przy molo w Sopocie. Większość swoich firm pozamykał lub sprzedał, niektóre popadły w długi.

W latach 80. Kajkowski uchodził wśród informatyków za geniusza. Jako jeden z pierwszych w kraju dostrzegł, że na komputerach można zarobić. Założył kilkanaście firm informatycznych (działały jako firmy rzemieślnicze, a żadna nie mogła zatrudniać więcej niż 49 osób). Ściągnął do pracy naukowców, głównie z Politechniki Gdańskiej. Składali komputery, pracowali nad programami i sieciami komputerowymi.

- Pana Krauzego przedstawiła mi moja żona Lidia. Nie wiem, jak się poznali. Przyjechał z Niemiec. Nie miał pojęcia o informatyce. Ale przywiózł gotówkę i chciał ją zainwestować - opowiada Kajkowski.

W ten sposób w 1986 r. powstała spółka Procom KK z siedzibą w Gdyni przy ul. Balladyny. - Nazwa jest skrótem od słów: "profesjonalne komputery". Wymyśliła ją żona, która była pierwszym prezesem - mówi Kajkowski. Głównymi akcjonariuszami zostali Lidia Kajkowska i Ryszard Krauze. Zamiast kapitału wnieśli do spółki "każde po dwa mikrokomputery 16-bitowe z oprogramowaniem w równej wartości po 25 mln starych złotych" (zapis we wniosku o rejestrację).

Kajkowski twierdzi, że do Procomu przeszli pracownicy z innych jego firm. W Procomie pracowali nad systemem finansowo-księgowym dla urzędów i fabryk.

- Procom dobrze się zapowiadał, ale skomplikowały się moje stosunki z żoną. Postanowiliśmy się rozwieść i podzielić majątek. Procom pozostał jej własnością - opowiada.

Ludzie z branży komputerowej na Wybrzeżu mówią, że Lidia Kajkowska miała temperament. Na przełomie 1989 i 1990 r. sprzedała Krauzemu swoje udziały. Potem zniknęła z Trójmiasta - podobno popłynęła do Ameryki, gdzie powtórnie wyszła za mąż.

Procom czy Prokom

- Krauze miał nosa i szczęście. Dostał firmę, dobrych pracowników i gotowy produkt: system finansowo-księgowy, na który zaczął się popyt - twierdzi Ryszard Kajkowski.

Fachowcy z Politechniki Gdańskiej, zatrudnieni za czasów Kajkowskiego, zajmują dziś ważne stanowiska w firmach Krauzego; np. Tadeusz Dyrga jest członkiem zarządu giełdowego Prokomu, Piotr Maćkowiak - administratorem wewnętrznej sieci komputerowej.

Gdy Krauze zakładał w 1986 r. spółkę z Kajkowskimi, zarejestrował na siebie drugą firmę o podobnej nazwie: Innowacyjny Zakład Techniki Komputerowej "Prokom" (przez "k"). - Zrobił to bez mojej wiedzy - twierdzi Kajkowski. - Zarejestrował firmę jako innowacyjno-wdrożeniową i dostał ulgę w podatku dochodowym. Starałem się o taki sam status dla naszej wspólnej firmy, ale mnie władze odmówiły.

Prokom przez "k" jest obecnie częścią Prokomu Software, notowanego na warszawskiej giełdzie. Procom przez "c" (założony z Kajkowskimi) istnieje tylko na papierze. Opracowywany w nim system finansowo-księgowy FK'X dla urzędów i fabryk do dziś jest sprzedawany przez Prokom Software. - Systemu FK'X na pewno nie wymyślił sam pan Kajkowski - wzrusza ramionami Krauze. - Stworzyła go grupa ludzi, która wniosła własne pomysły informatyczne do Prokomu. Później system był rozwijany, dziś dysponujemy pewnie setną jego wersją.

W rejestrze znalazłem ślad po innej spółce komputerowej z udziałami Kajkowskiego i Krauzego - Interkom. Powstała w 1987 r. W 1992 r. splajtowała. Kajkowski do dziś spłaca jej długi.

Były pracownik Procomu (nie chce ujawnić nazwiska): - Kajkowski nie załapał się na nowe czasy. Chciał w Polsce tworzyć od podstaw nowe technologie. Ale na to trzeba ogromnych pieniędzy. Krauze rozstał się z nim i zajął tym, co dochodowe - budowaniem sieci komputerowych oraz sprzedażą programów i sprzętu zachodnich koncernów. W 1990 r. było to śmiałe posunięcie.

Kajkowski przyznaje: - Trzymałem w ręku wszystkie karty i przegrałem. Krauze osiągnął sukces. Ale mogę winić siebie. Jestem teoretykiem, on - człowiekiem interesu. Tworzyłem wizje, on okazał się skuteczny. To bystry, inteligentny facet.

Wygrane wybory

- W 1991 r. Prokom był maleńką firmą - mówi Andrzej Florczyk, szef zespołu informatyki w Krajowym Biurze Wyborczym. - Żył ze sprzedaży systemu finansowo-księgowego dla kopalń na Górnym Śląsku.

Ale właśnie Prokom dostał zamówienie od Krajowego Biura Wyborczego na obsługę wyborów do parlamentu w 1991 r. Od tamtej pory wygrywa przetargi na obsługę kolejnych wyborów.

- Prokomowi bardzo zależało na tym zleceniu. Zdobył prestiżowe referencje - wspomina Florczyk przetarg z 1991 r. Dodaje, że Krauze oferował oprogramowanie amerykańskiego koncernu Informix, który ręczył za jego profesjonalizm. - Wybieraliśmy Prokom, bo bił konkurentów niższą ceną usług - twierdzi Florczyk. Według niego Prokom za wybory parlamentarne w 1997 r. zainkasował 1,2 mln zł, podczas gdy inni konkurenci chcieli trzy razy więcej.

Ryszard Kajkowski: - Aby podpisać kontrakt, trzeba umieć przekonywać ludzi. Krauze to potrafi.

Były pracownik Procomu: - Jest czarujący. W 15 minut owinie każdego wokół palca. Najgorszego wroga zmieni w przyjaciela.

Florczyk: - Pan Krauze był u mnie chyba tylko raz. Ale cenię go. Imponuje mi. Chciałbym być tak bogaty jak on.

Koledzy z dzieciństwa robią wspólne interesy

Maciej N. uchodzi za bogacza, ale interesy prowadzi ze zmiennym szczęściem. Ma fabryki - chemiczną i włókienniczą. Kupił od państwa upadłą fabrykę mięsa w Trójmieście. Ale po raz drugi splajtowała.

Ryszard Krauze zna go od dziecka. Znały się też ich rodziny. Na początku lat 90. byli w Gdyni sąsiadami. Mieszkali po przeciwnych stronach torów trójmiejskiej kolejki. - Pomagał mi w prowadzeniu kilku firm, sam nie mógłbym tego robić - mówi Krauze.

Maciej N. jest szanowanym biznesmenem. Na czołówki gazet trafił, bo co najmniej trzy razy próbowano go zamordować. Na początku lat 90. strzelano do niego śrutem - uratowała go puchowa kurtka. Kilka lat później uciekł przed zabójcą, prowadząc auto na wstecznym biegu. Rok temu zamachowiec zaczaił się w kamienicy, w której mieszkają jego rodzice - kula trafiła go w brzuch, cudem przeżył.

O zamachy na Macieja N. policja podejrzewa gang, który prasa nazwała "Klubem Płatnych Zabójców". Ten sam gang według policji zamordował "Nikosia", domniemanego przywódcę przemytników aut z Niemiec. O zlecenie zamachów na Macieja N. podejrzany jest... jego starszy brat Mariusz N. "Kain i Abel po trójmiejsku" - głosił tytuł w "Gazecie Morskiej" - gdańskim dodatku "Wyborczej". Krauze ucina: - Ludzie mają różne perypetie, nie chcę komentować problemów Macieja N.

Krauze i Maciej N. importowali paliwa w pierwszej połowie lat 90. W 1995 r. prowadzili razem spółkę Petrolinvest. Należały do niej działki w Gdyni i koło przejść granicznych pod Szczecinem. Petrolinvest zainwestował też w udziały litewskiej firmy Lukoil Baltja Eksportas, by "usprawnić import towarów z tego kraju" (według rejestru sądowego spółek).

- Przez moment byliśmy z Maciejem N. partnerami, potem on poszedł własną drogą, a ja przejąłem jego udziały w firmie - mówi Krauze. Stało się to w końcu 1995 r. W 1997 przychody Petrolinvestu wyniosły 93 mln zł, połowę przychodów całej grupy Prokom. Rok później kopii akt z rejestru Petrolinvestu zażądał UOP z Lublina na życzenie prokuratury z Białej Podlaskiej. Odpis akt sporządzono też dla gdańskiej policji.

Krauze: - Petrolinvest to tylko jedna, nie największa firma w naszej grupie. Handel paliwami to teraz trudny rynek, ale Petrolinvest ma dobre obroty i nie widzę powodów, by tę działalność ograniczać.

W rejestrze spółek są ślady innych wspólnych interesów Macieja N. i Ryszarda Krauzego. Od 1991 prowadzili spółkę Polinvest Ltd. (mieściła się przy tej samej ulicy co Prokom), która według rejestru miała inwestować w składy celne. Byli też wspólnikami w Polinvest International, spółce o dość dziwnym profilu działalności: uprawa zbóż i warzyw, produkcja tkanin, sprzedaż i obsługa pojazdów mechanicznych.

Krauze: - Jeśli są szanse, należy rozwijać inwestycje w kilku kierunkach i ja tak robię. Nie zmienia to faktu, że zdecydowaną większość czasu poświęcam Prokomowi. Branżą numer jeden jest dla mnie bez wątpienia informatyka.

Perły i zegarki za komputery

Kto chce prześledzić historię firmy Prokom, natrafi na niespodziewaną przeszkodę. Od 1987 r. doliczyłem się dziewięciu firm, w których nazwie było słowo Prokom. Wszystkie należały do Ryszarda Krauzego. Dzieliły się i łączyły, trudno uchwycić wszystkie zależności między nimi. Działający na podstawie Ustawy o rzemiośle Innowacyjny Zakład Techniki Komputerowej "Prokom" w Gdyni przekształcał się w latach 90. kolejno: w Prokom Computer System, Prokom Software System i Prokom Investments.

W 1994 r. Prokom Software System porozumiał się z tajemniczą spółką ze Szwajcarii Nihonswi AG. Wspólnie kupili maleńką firmę z Warszawy, która istniała tylko na papierze. Miała jedną zaletę: zwolnienie podatkowe jeszcze z początku lat 90., przysługujące firmom z kapitałem zagranicznym. Nazwali ją Prokom International.

Ta maleńka firma w 1997 r. znów zmieniła nazwę - na Prokom Software - i za ledwie 7 mln zł kupiła wydzieloną część swojego właściciela - Prokomu Investments z Gdyni. W praktyce oznaczało to, że firma z Warszawy przejęła całą komputerową działalność Prokomu: sprzedawane produkty, w tym system finansowo-księgowy FK'X, i wielkie kontrakty na budowę sieci komputerowych (ich wartość szacowano wtedy na miliard nowych złotych!). Prasa pokpiwała: "pasierb kupił rodzica".

W 1998 r. Prokom Software wszedł na giełdę. Analitycy giełdowi do dziś zachodzą w głowę: Dlaczego Krauze dopuścił do spółki Szwajcarów za tak niską cenę?

O szwajcarskiej firmie Nihonswi AG wiadomo tylko, że ma siedzibę w Zurychu i kapitał akcyjny ledwie 5 tys. franków szwajcarskich. Tropem Szwajcarów próbowało pójść pismo "Businessman Magazine". Według niego "właścicielem i prezesem Nihonswi AG jest Marcel Rappaport. Przedmiotem działalności firmy handel zegarkami i perłami". Pytani przeze mnie analitycy z londyńskiego City (część akcji Prokomu jest notowana na giełdzie w Londynie) nigdy o takiej firmie nie słyszeli. Krauze twierdzi, że "Nihonswi bardzo interesuje się inwestycjami w Polsce i jest tu aktywnym inwestorem. Dla Prokomu to dobry partner".

W Polsce pełnomocnikiem Nihonswi jest adwokat Krzysztof Wilski. W latach 50. referendarz śledczy, a potem prokurator w Prokuraturze Wojewódzkiej w Gdańsku. Od 1986 r. bliski współpracownik Krauzego.

Nihonswi jest także właścicielem prawie 10 proc. akcji Towarzystwa Ubezpieczeniowego "Warta" (system komputerowy w Warcie zakłada także Prokom).

Ruch w Ruchu

Ruch był jedną z pierwszych dużych firm państwowych, w których Prokom zaczął budować sieć komputerową. Pierwszą umowę, po przetargu, zawarto w lutym 1993 r. Kolejne podpisywał Józef Ludwicki, ówczesny członek zarządu Ruchu. Obecnie jest dyrektorem Prokomu ds. strategicznych klientów i zajmuje się m.in. negocjacjami z Ruchem.

- Czy często przechodzą do was osoby zatrudnione wcześniej u waszych klientów? - pytam Ryszarda Krauzego.

- To jedyny taki przypadek. Ale Ruch to niewielki kontrakt. Nie jest to dla nas najbardziej wyzywające zajęcie.

- Zamówienie za kilkanaście milionów dolarów to mało?

- No, może się tyle nazbierało. Pan Ludwicki zatrudniony był w Ruchu kilka lat temu. Potem prowadził działalność gospodarczą na własny rachunek. Kiedy w pracach nad systemem komputerowym pojawił się wątek organizacji kolportażu i prenumeraty, Ludwicki zaoferował nam swoje usługi. Nie widzę w tym nic zdrożnego: zatrudniamy człowieka, który dobrze zna problem. A że przed laty pracował w Ruchu? Tym lepiej i dla nas, i dla Ruchu. Znajomość specyfiki tej firmy ułatwia nam projektowanie rozwiązań komputerowych.

System komputerowy w Ruchu miał objąć m.in. obrót towarów. Ale tę część systemu udało się wprowadzić tylko w dwóch oddziałach. W zeszłym roku Ruch podpisał z Prokomem kolejną umowę "o rozwoju systemu informatycznego". Prokom przyznaje się w niej, że "sposób jego wykonania został w istotny sposób zmieniony" w stosunku do tego, co Ruch zamawiał w 1993 r. Nowa umowa będzie kosztowała Ruch 24,6 mln zł.

Chciałem porozmawiać z szefem Ruchu, ale odwołano go, zanim zdążyłem się umówić. Od pierwszej umowy z Prokomem to już czwarta zmiana szefa Ruchu.

Najlepsi menedżerowie to politycy

Ryszard Krauze docenia polityków. "Nasze środowisko nie działa w próżni. To politycy i urzędnicy mają bezpośredni wpływ na kształt ustaw, to oni tworzą warunki prawne działalności gospodarczej, określają wielkości wpływów podatkowych, zasady przetargów publicznych itp." - wyznał w tygodniku "ComputerWorld" przy okazji rankingu firm komputerowych. W jego firmach zawsze było wielu polityków, byłych urzędników i ich krewnych.

- Liberałów sam szukał. Sympatyzował z nimi, bo to zdroworozsądkowy człowiek o liberalnych przekonaniach - mówi Krzysztof Pusz, w 1991 sekretarz stanu w kancelarii prezydenta Wałęsy, obecnie wicewojewoda pomorski z ramienia UW. Pusz cztery lata pracował w gdyńskim Prokomie jako dyrektor ds. marketingu. Negocjował duże kontrakty, np. z Wartą. W 1998 został wicewojewodą.

Krzysztof Żabiński, szef URM za czasów premiera Bieleckiego, dwa lata stał na czele warszawskiego oddziału Prokomu. Dziś nie chce o firmie rozmawiać.

Jacek Merkel, w 1990 szef sztabu wyborczego Lecha Wałęsy, zasiadał w 1997 w Radzie Nadzorczej Prokomu International (który potem wszedł na giełdę jako Prokom Software).

Zbigniew Okoński, za prezydentury Wałęsy minister obrony, jest wiceprezesem Prokomu Investments (firmy, która jest udziałowcem giełdowego Prokomu). Konkurenci spekulują, czy Prokom wystartuje w przetargach na budowę sieci komputerowych dla wojska.

Krauze: - Proponujemy pracę w firmie najlepszym menedżerom. Pan Okoński, nim został ministrem, pracował w różnych firmach. Ma ogromne doświadczenie, jest świetnym menedżerem, biegle zna obce języki i szkoda byłoby nie skorzystać z jego fachowej wiedzy. W Prokom Investments odpowiada za inwestycje.

Prokom zatrudniał także urzędników lokalnych (np. byłą sekretarz miasta Gdyni Annę Stopkę), a także osoby powiązane z rządem SLD-PSL (w zarządzie zasiada informatyk Jacek Duch, mąż Elżbiety Chojna-Duch, wiceminister finansów za ministra Kołodki).

Długo uważano, że sympatie polityczne Ryszarda Krauzego wyraża dziennik "Głos Wybrzeża" (udziały w nim Krauze kupił przed wyborami 1997). W PRL był to organ Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Sympatyzuje nadal z lewicą, drukuje wywiady i opinie działaczy SLD. Mówi się o nim, że jest miejscową "Trybuną".

Krauze zabiega o dobre kontakty z różnymi mediami. W 1997 i 1998 r. Prokom Software sponsorował np. akcję "Mieszkać po ludzku", organizowaną przez "Gazetę Wyborczą" i wydawnictwo Murator.

Jeden kontrakt: połowa dochodów

Potęga Prokomu zaczęła się od zamówienia, które złożyła Telekomunikacja Polska na komputerowy system zarządzania przedsiębiorstwem. W 1996 r. pieniądze z kasy Telekomunikacji stanowiły ponad połowę wszystkich przychodów Prokomu International (potem wszedł on na giełdę jako Prokom Software).

Pierwszą umowę z TP SA (sprzedaż licencji na komputerowy system zarządzania) podpisano 20 września 1993 r. - w poniedziałek po wyborach parlamentarnych wygranych przez SLD i PSL. Szefem Telekomunikacji był wówczas Zdzisław Nowak, uchodzący za lojalnego współpracownika ustępującego ministra łączności z rządu Suchockiej Krzysztofa Kiliana, liberała z Gdańska.

Wartość tej umowy była stosunkowo niewielka - 7,2 mln zł. Ale w praktyce przesądzała ona, że to Prokom będzie komputeryzował TP SA.

Za rządów koalicji SLD-PSL (lata 1994-96) Prokom zawarł z Telekomunikacją trzy szczegółowe umowy o budowie sieci komputerowej. Prezesem TP SA był wtedy Jacek Gadomski, ongiś dyrektor w Polservisie (który w latach 80. wysłał Krauzego do Niemiec). Na mocy tych umów Prokom uzyskał wyłączność na dostawy komputerów do budowanej przez siebie sieci - choć sam nie produkuje komputerów i mógł być tylko pośrednikiem.

- Ważne, że system działa. Był przetarg i nie analizowałem umów - mówi Marek Cymerman, od roku dyrektor TP SA ds. systemów informatycznych. Dodaje, że Prokom jest silną firmą, ma wpływ na dostawców i zaoferował upusty. - Dla nas to komfortowa sytuacja. Pracujemy z jedną firmą, która odpowiada za wszystko.

Na przełomie maja i czerwca 1999 dyr. Cymerman podpisał dwie kolejne umowy z Prokomem: o zmianach w dopiero co zbudowanej sieci komputerowej. Chodzi m.in. o dostosowanie jej "do potrzeb zmian organizacyjnych TP SA". Koszt umowy - 132 mln zł.

Prokom ma także dostosować zbudowany przez siebie system komputerowy w TP SA do tzw. Problemu Roku 2000 (większość komputerów zapisuje rok w postaci dwóch ostatnich cyfr i nie zauważy zmiany dwóch pierwszych). Telekomunikacja zapłaci za to 127 mln zł.

W ubiegłym tygodniu Marek Cymerman został odwołany przez zarząd TP SA.

Ryszard Krauze i telefony

Prokom, wykonawca sieci komputerowej w Telekomunikacji, jest zarazem udziałowcem dwóch firm, które z nią konkurują. - Czy oba rodzaje działalności nie kolidują ze sobą? - pytam Ryszarda Krauzego.

- Nie kolidują. Własne pieniądze mogę inwestować w każdą branżę i nie ma to żadnego związku z działalnością Prokom Software.

Powszechna Agencja Informacyjna "Pagi" SA w Warszawie jest operatorem telekomunikacyjnym; zajmuje się teletransmisją danych; od trzech lat Prokom ma w niej 42,4 proc. akcji. Z kolei Elterix zajmuje się "projektowaniem, budową i eksploatacją sieci telekomunikacyjnych" oraz "świadczeniem usług telekomunikacyjnych o charakterze powszechnym" (wpis w rejestrze). W raporcie rocznym za 1998 Prokom ujawnił, że ma 10 proc. akcji tej spółki.

Elterix założyli w 1988 r.: NSZZ Pracowników Morskiego Portu Handlowego Gdynia, Specjalistyczna Spółdzielnia Pracy "Teleautomatyka" w Gdańsku i cztery osoby prywatne. W 1995 Elterix stał się spółkę akcyjną. Zawarł porozumienie z PKP o użytkowaniu ich łączy telekomunikacyjnych.

- Konkurencja dla nas? To jakby porównywać słonia z mrówką - mówił nam przed odwołaniem dyr. Cymerman z TP SA.

Według "Rzeczpospolitej" jesienią ubiegłego roku Ryszard Krauze, Jan Kulczyk i Zygmunt Solorz próbowali zawrzeć porozumienie z Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi i PKP, by wspólnie starać się o koncesję na międzymiastowe połączenia telefoniczne. W tym roku ma odbyć się przetarg.

Krauze, Kulczyk i Solorz planują także wspólny zakup największego polskiego producenta leków - fabryki Polpharma w Starogardzie Gdańskim. Negocjuje z nimi Ministerstwo Skarbu.

W PZU wolą milczeć

W PZU nikt nie chce ze mną rozmawiać o tym, jak Prokom zakłada tam sieć komputerową. Wysyłam kolejne faksy do rzecznika prasowego Adama Taukerta: "Kiedy zakończy się budowa sieci i jakie będą koszty?".

Po dziewięciu dniach odpowiedź: "Pana pytania dotyczą zagadnień o handlowym znaczeniu strategicznym, tj. komputeryzacji spółki. Wszelkie informacje z tego obszaru są cennym materiałem analitycznym dla firm konkurencyjnych oraz dla agencji tzw. białego wywiadu".

W jedenastym dniu korespondencji rzecznik przyznaje: "Oszacowanie ostatecznych kosztów nie może być obecnie sporządzone". Po dwudziestu czterech dniach stwierdza zaś, że umowa z Prokomem "tylko w części spełnia wymagania PZU". Zgodnie z umową Prokom jest właścicielem tzw. kodów źródłowych systemów: finansowo-księgowego i ubezpieczeniowego. Oznacza to, że tylko Prokom może dokonywać zmian w oprogramowaniu i "można to uznać za uzależnienie od Prokomu".

Umowa Prokomu z PZU z sierpnia 1995 była niezwykła. Prokom został partnerem strategicznym PZU; miał zbudować sieć łączącą 400 inspektoratów w całym kraju z centralą w Warszawie. Ta sieć zawierałaby najważniejsze dane, ułatwiłaby zawieranie ubezpieczeń i zarządzanie w PZU.

Tygodnik "ComputerWorld" obliczył, że sieć w PZU powinna się składać z 10 tys. komputerów i kosztować ok. 100 mln dolarów! Prokom został - tak jak w przypadku Telekomunikacji - pośrednikiem w dostawach sprzętu i mógł zarabiać na marży.

Ale w 1997 r. system wciąż nie działał. Ówczesny wiceprzewodniczący Rady Nadzorczej PZU prof. Mirosław Zdanowski w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" krytykował szefa PZU Jana Monkiewicza: "Nie skomputeryzował PZU, a wydał na to kupę pieniędzy. Firma, która miała się tym zająć, dostała niezły zadatek, ale pracy nie wykonała".

Latem 1997 Prokom znalazł się za to na liście chętnych do zakupu udziałów w PZU. Ówczesna koalicja SLD-PSL lansowała pomysł jak najszybszej prywatyzacji PZU. Nie doszło do tego, bo Ministerstwo Skarbu uznało, że kupcy (wśród nich Prokom) oferują zbyt niską cenę.

Jerzy Drygalski, przewodniczący Rady Nadzorczej PZU: - Umowy podpisane z Prokomem budziły nasze zastrzeżenia. Trzeba było je renegocjować. Chodziło o zrównoważenie praw i obowiązków obu stron. Prokom to uznał.

Dodaje, że system informatyczny w PZU to trudny projekt, zaś Prokom - choć robi podobny system w Warcie - nie ma wielkiego doświadczenia w branży ubezpieczeniowej.

Bizantyjski ceremoniał tenisa

Prokom Polish Open w Sopocie odbywa się w tym roku w lipcu po raz ósmy. To największy w Polsce turniej tenisowy. Złośliwi mówią, że Ryszard Krauze sponsoruje turniej kobiecy, bo męski byłby droższy. Impreza przyciąga tysiące widzów. Przyjeżdżają tenisistki z całego świata, także startujące w Wimbledonie. Prokom sponsoruje jedną z najlepszych polskich zawodniczek Magdalenę Grzybowską. W zeszłym roku pula nagród w Sopocie wynosiła ponad 100 tys. dolarów; w tym roku - 180 tys. dolarów.

- Impreza ma bizantyjski ceremoniał. Sam Krauze pojawia się tylko na moment. Część budynku przy kortach jest przeznaczona dla niego. Krauze tam znika, by udzielać audiencji - opowiada dziennikarz sportowy.

- Turniej słynie z bankietu na tysiąc osób. Bywalcy uważają go za jeden z najlepszych bankietów w Polsce. Każdego roku plotkują, kto się pojawił, a kogo zabrakło - mówi polityk.

Folder Prokom Polish Open '98. Na zdjęciach: prezydent Aleksander Kwaśniewski, wiceprzewodniczący SdRP Jerzy Szmajdziński, poseł SLD Longin Pastusiak, Aleksander Hall z AWS, marszałek Sejmu Maciej Płażyński, Aleksander Łuczak z PSL.

- Byłem na turnieju w ubiegłym roku. Jest tam bardzo sympatycznie. Łatwo nawiązuje się kontakty - mówi Piotr Żak, rzecznik Klubu Parlamentarnego AWS.

- Co drugi polityk zaczął się teraz interesować tenisem - kpi dziennikarz sportowy.

Krauze twierdzi, że sam bywa na korcie dwa, trzy razy w tygodniu. W tenisa grają także jego syn i córka.

Brydż jest apolityczny, tak jak biznesmeni

Na marcowy jubileusz związanego z Krauzem Sopockiego Klubu Tenisowego przyjechał szef Kancelarii Prezydenta Ryszard Kalisz. Wcześniej "Rzeczpospolita" wytropiła, że Krauze grywa w tenisa z prezydentem Kwaśniewskim. Prasa zaczęła spekulować: Czy Krauze finansował prezydentowi kampanię wyborczą?

Pytam Edwarda Kuczerę, skarbnika SdRP. Nie pamięta.

Danuta Waniek, szefowa kampanii Kwaśniewskiego: - Krauze nie jest moim znajomym, nawet z twarzy.

Krzysztof Pusz, były dyrektor w Prokomie, obecnie wicewojewoda pomorski (UW): - Krauze ma dobre kontakty ze wszystkimi - SLD, UW, a ostatnio coraz lepsze z AWS.

Krauze sponsoruje turnieje brydżowe organizowane przez Polski Związek Brydża Sportowego, którego wiceprezesem jest Piotr Żak. - Nie ma w tym nic dziwnego. Brydż jest sportem intelektualnym, brydżyści z reguły pasjonują się komputerami - mówi Żak. - W zeszłym roku udało się nam zorganizować ekskluzywny turniej Prokom Top 16 w hotelu Forum. Przyjechało 16 imiennie zaproszonych par z całego świata.

- Czy Krauze jest sponsorem AWS? Tego nie wiem - dodaje rzecznik klubu AWS. - Ale tacy jak on muszą mieć dobre kontakty z liczącymi się w Polsce siłami politycznymi.

Żak podaje przykład: - Od dziesięciu lat w Słupsku odbywa się Festiwal Brydżowy "Solidarności". Sponsoruje go wiele firm i osób. Wśród nich zawsze byli prezydent i wojewoda słupski. Obaj byli czerwoni jak cegła, ale to nam nie przeszkadzało. Brydż jest apolityczny. Podobnie jak biznesmeni.

System w ZUS-ie czy Pathfinder na Marsa?

Pewien informatyk wyliczył, że pieniądze, które Prokom zainkasuje za budowę systemu informatycznego w ZUS-ie, starczyłyby na ponowne wysłanie sondy kosmicznej Pathfinder na Marsa. Do 2002 roku ZUS zapłaci Prokomowi 703 mln zł (nie licząc wydatków na sprzęt i opłat za eksploatację). Analitycy oszacowali łączne koszty budowy systemu na 1,2 mld zł! Prasa okrzyknęła umowę "kontraktem stulecia".

Od nowej sieci komputerowej ZUS-u zależy powodzenie reformy emerytalnej, która zaczęła się 1 stycznia 1999. Dzięki sieci ZUS założy każdemu Polakowi konto. Pozwoli to na przelanie części pieniędzy z naszych składek do wskazanego przez nas funduszu emerytalnego.

Przetarg na budowę sieci komputerowej w ZUS-ie ciągnął się od lata 1996. Zgłosiły się 43 firmy. Wkrótce część z nich oprotestowała warunki przetargu. Urząd Zamówień Publicznych nakazał, by ZUS przetarg powtórzył. Chodziło o wycofanie warunku, że do negocjacji mogą być dopuszczone firmy, których rentowność przez dwa lata wynosiła co najmniej 15 proc. Zdaniem rywali faworyzowało to Prokom, który miał rentowność ponad 20 proc. Takimi wynikami nie mogły się poszczycić w Polsce nawet amerykańskie koncerny IBM i Hewlett-Packard.

Ogłoszono nowy przetarg bez tego warunku. Wygrał Prokom, pokonując oba amerykańskie koncerny. Prezes ZUS Anna Bańkowska (posłanka SLD) podpisała kontrakt z Prokomem 10 października 1997 - po wyborach parlamentarnych przegranych przez koalicję SLD-PSL, tuż przed utworzeniem rządu AWS-UW Jerzego Buzka.

Nowy rząd polecił sporządzić analizę, ile powinna kosztować sieć komputerowa w ZUS-ie. Zrobiła ją firma Hector. Wyliczyła, że cena powinna być o połowę niższa od sumy uzgodnionej z Prokomem.

Krauze nie komentuje zarzutów konkurencji. Mówi: - System informatyczny w ZUS-ie zdążyliśmy wykonać w terminie, który był nierealny dla innych. Byliśmy jedyną polską firmą, która mogła się tego podjąć.

Negocjacje w sprawie kota w worku

Adam Kapica, wiceprezes ZUS ds. informatyki, jest podpułkownikiem, od dziewięciu lat w rezerwie. W jego gabinecie leżą na oknie buława hetmańska i szabla kawaleryjska. Był wykładowcą w Wojskowej Akademii Technicznej. Potem naprawiał finanse peeselowskiego banku BGŻ. Do ZUS ściągnął go nowy prezes Stanisław Alot z AWS.

- Byliśmy skazani na Prokom, czy nam się to podobało, czy nie - twierdzi Kapica. - Gdybyśmy chcieli zmienić firmę, trzeba byłoby ogłosić nowy przetarg. Rozpoczęcie reformy emerytalnej 1 stycznia 1999 byłoby wykluczone. Musielibyśmy odsunąć ją o dwa lata.

Wiosną 1998 ZUS renegocjował umowę. Adam Kapica: - Umowa z 1997 była bardzo ogólna. W renegocjacjach określiliśmy precyzyjnie, co ma być zrobione, jak i kiedy. To było także pomocne Prokomowi.

Z tego, co mówi, wynika: jedynym konkretem w starej umowie była kosmiczna cena za kota w worku. Ale Kapica broni swych poprzedników: - Stara umowa nie mogła być konkretna, bo jesienią 1997 nie istniały wystarczająco precyzyjne wersje ustaw i rozporządzeń dotyczących reformy emerytalnej. Niezbędne było jednak rozpoczęcie prac nad nią.

W czasie renegocjacji ustalono, że Prokom za te same pieniądze zrobi więcej. System obejmie ubezpieczenia zdrowotne oraz powstanie program "Płatnik" dla pracodawców (aby mogli przekazywać do ZUS dokumenty ubezpieczeniowe pocztą elektroniczną).

- System ma strukturę dwustopniową. Ma komputer centralny i lokalne bazy danych. Zmniejsza to obciążenie komputera centralnego i utrudnia hakerom złamanie systemu. Będzie to system tak bezpieczny jak systemy militarne - uważa Adam Kapica.

- Z Prokomem można się dogadać - dodaje. - W połowie maja udało się przesłać pierwsze składki do funduszy emerytalnych. To duże osiągnięcie. Okazało się, że polscy fachowcy wcale nie są gorsi od zachodnich.

Kontrakt z ZUS-em przysporzył Krauzemu sławy. Wiosną 1998 w świetle jupiterów wystąpił na konferencji prasowej z szefem ZUS-u Stanisławem Alotem. Zapewniali, że reforma emerytalna ruszy.

W lutym 1998 Prokom wszedł na giełdę. "Kontrakt stulecia" z ZUS-em zapewnił mu udany debiut; jego akcje kosztowały na pierwszej sesji 107 zł, można było na nich zarobić ponad 42 proc.

Jak dotąd, przesyłanie pieniędzy funduszom emerytalnym idzie bardzo opornie. Adam Kapica broni się, że w czerwcu rząd zmienił rozporządzenie w tej sprawie i Prokom musiał opracować nowe oprogramowanie. Ostatnio Kapica stracił posadę wiceprezesa ZUS-u. Nie chce go Rada Nadzorcza, ale pełni nadal te same obowiązki, bo prezes Alot mianował go swoim pełnomocnikiem ds. komputeryzacji.

NIK w ZUS-ie, Prokom w NIK-u

Do drzwi ZUS-u zastukali w maju 1998 kontrolerzy NIK-u. Mieli skontrolować przetarg, który wygrał Prokom, i sprawdzić, jak budowana jest sieć komputerowa.

- Kontrolerzy wyszli z ZUS jesienią. Ale raportu wciąż nie ma. Dlaczego? Bo ZUS nie zgadza się z krytycznymi uwagami kontrolerów - informuje Przemysław Szustakiewicz, rzecznik prasowy NIK-u. Twierdzi, że raport powstanie za kilka miesięcy.

Tymczasem informatycy Prokomu pracują nad siecią komputerową dla NIK-u. W zeszłym roku oddali do użytku sieć pilotażową. W 2000 r. uruchomią sieć kompletną. Umowę z Prokomem zawarł w 1994 r. ówczesny prezes NIK-u Lech Kaczyński.

- Z informatyzowaniem urzędu jest tak: jak się zacznie, to nie można przestać. Bo kto przestanie, ten wypada z gry. W tej branży technologia idzie wciąż do przodu. To "szaleństwo", które nigdy się nie kończy - mówi Jacek Uczkiewicz, wiceprezes NIK-u zajmujący się informatyką.

Zapewnia, że ludzie z Prokomu nie mają dostępu do bazy danych NIK-u. - Specjalnie dla nich stworzyliśmy fikcyjne listy płac. Po to, aby przetestowali system. Ale życie jest życiem i dlatego w umowie zawarliśmy klauzulę o zachowaniu tajemnicy - mówi Uczkiewicz. - Nasze bazy danych nie są dostępne z zewnątrz, ale włamać się można nawet do Pentagonu.

Był milion dolarów, a rejestru wciąż nie ma

Unia Europejska podarowała Polsce w 1997 r. milion dolarów z funduszu PHARE na centralny rejestr pojazdów i kierowców. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji ogłosiło przetarg.

Pod koniec 1997 do finału na wykonanie pilotażowej wersji rejestru weszły dwa konsorcja firm. Na czele pierwszego stała firma ZETO z Koszalina, której szefem był Janusz Maszkiewicz, jeszcze rok wcześniej dyrektor departamentu informatyki w URM. W konkurencyjnym konsorcjum Siemensa znalazł się Andrzej Gogolewski, jeszcze na początku 1997 wiceminister spraw wewnętrznych odpowiadający za informatykę.

Tego było dla PHARE za wiele. Fundusz unieważnił przetarg i zatrudnił firmę z Holandii - Berenshott. Ta z kolei zaczęła szukać partnera w Polsce. Poradziła się Andrzeja Florczyka, informatyka z Krajowego Biura Wyborczego, i wybrała Prokom.

Janusz Maszkiewicz nie widzi nic nagannego w tym, że wystartował w przetargu. - Jako urzędnik państwowy załatwiłem pieniądze z PHARE dla Polski. Znałem świetnie temat. Formalnie nikt mnie do dziś nie poinformował, dlaczego odrzucono naszą ofertę - mówi.

Ryszard Krauze twierdzi, że nie jest to zdrowa sytuacja, jeśli urzędnicy są w firmach, które startują w przetargach. Ale Krauze współpracuje z Maszkiewiczem przy komputeryzacji PZU. Być może dlatego, że będąc urzędnikiem, Maszkiewicz poparł ofertę Prokomu na komputeryzację ZUS.

Rejestru pojazdów i kierowców nie udało się do dziś wprowadzić. Pilotaż miał objąć trzy województwa. Objął cztery powiaty. W MSWiA dowiedziałem się, że to z powodu kolejnej zmiany przepisów: nowelizacji Ustawy o ruchu drogowym w 1997 r.

Prokom liczy na zlecenie na ogólnopolski rejestr; wartość zlecenia to około 130 mln zł.

Książeczka z przetargami

Przeglądam wykaz wygranych przez Prokom przetargów ogłoszonych przez Urząd Zamówień Publicznych. Całkiem gruba książeczka. Od 1995 r., gdy weszła w życie Ustawa o zamówieniach publicznych, Prokom wygrał 24 przetargi. Między innymi: Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego w Warszawie, Zakład Ubezpieczeń Społecznych, Najwyższa Izba Kontroli, Poczta Polska Centrum Handlu i Poligrafii, Gospodarstwo Pomocnicze Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Zarząd Miasta Gdyni, Urząd Wojewódzki w Koninie, Departament Dostaw Uzbrojenia i Sprzętu Wojskowego Ministerstwa Obrony Narodowej, Ministerstwo Edukacji Narodowej, Główny Urząd Ceł, Instytut Biotechnologii i Antybiotyków w Warszawie, Dyrekcja Okręgu i Infrastruktury Kolejowej PKP w Szczecinie, Izba Skarbowa w Gdańsku, Zarząd Miasta Sopotu.

Do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wpłynęło kilka skarg na firmy budujące sieci komputerowe. Ale Urząd odmawia podania nazw tych firm. Nie dowiem się więc, czy jest wśród nich Prokom. - Badamy skargi i na tym etapie nie upubliczniamy sprawy - tłumaczy Aleksandra Kurzyna z zespołu prasowego. - Przyglądamy się rynkowi komputerowemu. Prezes Urzędu nie podjął jeszcze decyzji, czy odrzucić skargi, czy rozpocząć postępowanie w sprawie stosowania praktyk monopolistycznych.

Co się mówi na ucho

- Mam szacunek dla tych, którzy wygrywają przetargi. Krauze jest człowiekiem dużego formatu. Jeśli jednak wszystkie najważniejsze sieci będzie robiła jedna firma, w przyszłości może okazać się to niebezpieczne. Co się stanie, jeśli pewnego dnia ta firma nie zapewni wszystkim serwisu? - pyta Krzysztof Korba, szef polskiej filii amerykańskiego koncernu informatycznego Unisys. - W naszej firmie zgromadziliśmy świetnych fachowców. Mają olbrzymią wiedzę, posługują się najnowszymi technologiami. Ale nie wygrywamy przetargów. Zastanawiam się, dlaczego. Może chcemy być zbyt profesjonalni, a Prokom jest bardziej elastyczny?

Szef innej firmy, który nie chce ujawnić nazwiska, twierdzi, że wiele zachodnich koncernów wycofało się z rynku zamówień publicznych w Polsce. Powodem są ciągnące się latami przetargi, zmiany rządów i wymagań, które stawiają urzędnicy. Ale amerykańskie firmy będą się liczyły w walce o budowę sieci dla wojska. Jako członek NATO Polska będzie musiała zbudować systemy dowodzenia i symulacji pola walki. Kongres USA przyznał nam na ten cel 100 mln dolarów dotacji.

- Krauze jest zawsze o dwa kroki przed innymi. Dostrzega to, czego inni nie widzą. Dla niego biznes jest jak gra w szachy - mówi Włodzimierz Łuksza, prezes firmy Hector, która konkuruje z Prokomem. Łuksza podziwia Krauzego za to, że w dziewięć lat zrobił z małej firmy potentata. Prokom zatrudnia obecnie ok. 1,5 tys. osób.

Rozmawiam z wysokim rangą urzędnikiem o systemach informatycznych w państwowej administracji. Urzędnik zamyka drzwi gabinetu na klucz. Siada blisko mnie i szepce na ucho: - Czy zdaje sobie pan sprawę, jaki dostęp do informacji może mieć ten, kto zakłada systemy w najważniejszych instytucjach kraju? Niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę. Często nawet ministrowie traktują komputer jak maszynę do pisania, której używa ich sekretarka.

Jak pilnować sieci

Wiesław Paluszyński był współautorem raportu o bezpieczeństwie informatycznym państwa. Raport powstał w połowie lat 90. dla Biura Bezpieczeństwa Narodowego przy Prezydencie RP. - Do niedawna nie było żadnej ochrony przed wyciekiem informacji z sieci komputerowych. Ostrzegaliśmy przed tym w raporcie. Dopiero NATO zmusiło nas do wprowadzenia ustawy o ochronie danych niejawnych - mówi Paluszyński.

Sejm uchwalił ustawę w styczniu tego roku, w lutym podpisał ją prezydent. Bez niej Polska nie zostałaby przyjęta do NATO. Ustawa zakłada, że ten, kto ma dostęp do danych niejawnych, musi dostać tzw. certyfikat bezpieczeństwa. Krótko mówiąc, musi być prześwietlony przez UOP lub WSI.

- Oznacza to, że firma będzie mogła wykonać system komputerowy w strategicznej instytucji dopiero po sprawdzeniu przez służby specjalne - wyjaśnia Paluszyński. Twierdzi, że służby powinny także sprawdzić, jak działają systemy zbudowane w strategicznych instytucjach przed wejściem w życie ustawy.

Rzecznik UOP Magdalena Kluczyńska tłumaczy, na czym polega prześwietlenie osób, które mają dostęp do informacji niejawnych: wypełniają specjalny kwestionariusz, każdy musi podać dane swoich bliskich i odpowiedzieć na szczegółowe pytania - np. czy cierpi na choroby psychiczne, jakie zażywa środki odurzające, ile spożywa alkoholu, czy miał kontakty ze służbami specjalnymi obcych państw.

Jeśli o certyfikat bezpieczeństwa ubiega się firma, sprawdzany jest jej szef. Wypełnia kwestionariusz bezpieczeństwa przemysłowego z pytaniami dotyczącymi ekonomii, np.: jakie jest pochodzenie kapitału firmy, do kogo należy, czy firma transferuje pieniądze za granicę. - Jeśli mamy wątpliwości, wyjaśniamy je w rozmowie z zainteresowanym - mówi Kluczyńska. - Nie ujawniamy informacji o tym, czy konkretna osoba lub firma otrzymała certyfikat bezpieczeństwa.

Ale czy UOP zdoła wszystkich sprawdzić? Nie wiadomo. W Sejmie w czasie uchwalania ustawy mówiło się, że obejmie ona kilkanaście tysięcy osób.

Zdaniem Paluszyńskiego jest także inny problem: - Urzędnicy nie zachowują bezpieczeństwa. Sam widziałem hasła dostępu przyklejone na terminalach komputerowych.

Krauze zapewnia, że Prokom nie ma dostępu do informacji w budowanych przez siebie sieciach komputerowych: - Budujemy system komputerowy, nad którym użytkownik ma pełną kontrolę. Bez zgody użytkownika systemu niemożliwy jest dostęp do baz danych. Dla obu stron, użytkownika i wykonawcy systemu, jest to jasne już na etapie wstępnych rozmów. Jest przyjętą w świecie informatyki regułą, że dostęp do systemu można mieć wyłącznie za zgodą jego właściciela lub użytkownika.

W siedzibie Prokomu w Gdyni za zamkniętymi drzwiami stoją komputery wielkie jak szafy. Są połączone bezpośrednimi łączami z sieciami najważniejszych klientów. Krauze tłumaczy, że to łącza technologiczne do usuwania awarii - gdyby takie się zdarzyły.

Trójmiejskie puzzle

Ryszard Krauze utrzymywał dobre stosunki z władzami Gdyni, na czele których stała Franciszka Cegielska, obecnie posłanka AWS, od niedawna minister zdrowia. Prokom wykonał sieć komputerową dla magistratu w Gdyni, podobnie jak dla Izby Skarbowej w Gdańsku. W 1996 r. NIK zainteresował się tym, że zarząd Gdyni zbyt przychylnie traktuje biznesmena. Chodziło o "bezpłatne użyczenie" ponad 1000 m kw. gruntu przylegającego do nadmorskiej rezydencji Krauzego. Rezydencja mieści się w najpiękniejszym zakątku Gdyni - na wzniesieniu nad Bulwarem Nadmorskim.

W 1995 r. władze Gdyni dały Prokomowi w dzierżawę budynki stadniny z parkiem - również nad samym morzem. Prokom miał za to płacić 100 zł miesięcznie. NIK uznał, że to zbyt mało. Stadnina stała się nawet jednym z powodów wszczęcia przez prokuraturę śledztwa w sprawie niegospodarności ówczesnego zarządu Gdyni. W końcu czerwca prokuratura jednak uznała, że nie ponosi on winy.

W Gdańsku Krauze sponsoruje żużlowców z klubu GKS Wybrzeże. Szefem tego klubu jest Henryk Majewski, minister spraw wewnętrznych w rządzie Bieleckiego, potem zastępca komendanta wojewódzkiego policji w Gdańsku, obecnie członek władz gdańskiej UW.

- Sponsoruje pan sporty, w których działaczami są politycy. Przypadek? - pytam Ryszarda Krauzego.

- Można układać konspiracyjne teorie, ale to naprawdę nie ma sensu. Prokom wspiera polskich brydżystów, którzy odnoszą światowe sukcesy. Pomagamy drużynie żużlowej, młodym tenisistom, lekkoatletom. Sponsorujemy drużynę koszykarzy Prokom Trefl. Tak jak my działają tysiące firm na świecie.

Drużyna Prokom Trefl z Sopotu jeszcze jesienią nazywała się Trefl Puzzle. Założył ją były trener koszykówki, dziś prezes firmy produkującej zabawki Trefl Puzzle. W ciągu trzech sezonów drużyna przebiła się z III do I ligi. Jesienią zeszłego roku popadła w kłopoty finansowe. Krauze zadecydował, że Prokom będzie jej sponsorem. Jak twierdzi, sam był kiedyś koszykarzem i grał w kadrze Polski juniorów.

Wszyscy dobrze się bawią

- Jak się zdobywa wielkie kontrakty? - pytam Ryszarda Krauzego.

- Trzeba przedstawić najlepszą ofertę i mieć największy potencjał wykonawczy. Prokom jest dużą firmą. Analizujemy rynek, dostrzegamy istniejące na nim luki, choćby brak systemów informatycznych w dużych instytucjach państwowych. Składamy ofertę dopiero po zbadaniu własnych możliwości i specyfiki działania potencjalnego klienta. Potem jest przetarg i... nie zawsze wygrywamy! To mit, że Prokom zgarnia wszystkie kontrakty. Choć oczywiście nasze zwycięstwa są solą w oku konkurencji...

- Jak zdobyliście zlecenia od Telekomunikacji i PZU? Prokom był wtedy małą firmą.

- Złożyliśmy najlepszą ofertę.

- Czy nie trzeba było poparcia polityków?

- Żeby wygrać? Mamy Ustawę o zamówieniach publicznych. Tam są przepisy, normy, uwarunkowania. Nie ma polityki. Kto jest najlepszy, wygrywa.

- Czy w Polsce istnieje korupcja? Konkurencja zachodzi w głowę, jak pan zdobywa kontrakty.

- A pan, jak rozumiem, pyta w jej imieniu... O korupcji trudno mi się wypowiadać, nie znam konkretnych przypadków. Ja nie mam żadnych urzędników, którzy mi pomagają.

- Na pańskim turnieju tenisowym Prokom Polish Open w Sopocie bywają politycy z lewicy i prawicy. Gra pan w tenisa z prezydentem Kwaśniewskim, z Jerzym Szmajdzińskim...

- Widział pan nas na korcie?

- Nie.

- To ja odpowiadam, że z panem Szmajdzińskim w tenisa nie grałem.

- Czy w czasie turnieju załatwia pan interesy?

- Nie. To otwarta impreza. Jestem od lat konsulem honorowym Austrii i z tzw. klucza zapraszam wszystkie te osoby, które w rozumieniu dyplomacji zaprosić powinienem. Do Sopotu przyjeżdżają ci, którzy interesują się tenisem, i nie jest to pretekst, by spotkać się w interesach Jednego dnia na wieczornym przyjęciu jest ponad tysiąc osób. Wszyscy się dobrze bawią. Dla Prokomu to forma promocji. I proszę mi wierzyć: w sobotę wieczorem, w czasie spotkania wieńczącego nasz turniej, o pieniądzach i polityce nikomu nie chce się rozmawiać.

Cena Opatrzności

Sejm przegłosował jesienią 1998, że w Wilanowie stanie Świątynia Opatrzności. Miała powstać w Warszawie w 1938 r. w podzięce za odzyskanie niepodległości. Projekt sprzed wojny zakładał, że będzie dwa razy wyższa od kościoła Świętego Krzyża i półtora raza - od paryskiej katedry Notre Dame.

W marcu 1999 Krauze pojechał do rezydencji prymasa Glempa i podpisał z nim umowę. Obiecał, że archidiecezja warszawska dostanie w dzierżawę wieczystą 5,6 ha w Wilanowie. Od pewnego czasu spółka KPNS, związana z Ryszardem Krauzem, skupowała grunty w Wilanowie. Kupiła 170 ha pól i łąk od SGGW. To z tej puli Krauze przekazał Kościołowi kilka hektarów. Dostanie w zamian 10 ha w innym miejscu Wilanowa, które Kościół ma nadzieję odzyskać w ramach reprywatyzacji.

Pod koniec maja stołeczny dodatek "Gazety" doniósł: "Ryszard Krauze sprzedał 70 hektarów gruntu w Wilanowie przedstawicielowi Michaela Jacksona". Jackson od dawna nosi się z zamiarem budowy parku rozrywki, Jacksonlandu, w Warszawie. Czy to się spodoba Prymasowi? Ludzie z Prokomu mówią, że taki park odwiedzają zwykle całe rodziny, podobnie jak kościoły.

Ryszardowi Krauzemu przyda się z pewnością pomoc opatrzności. Od Prokomu zależy reforma emerytalna - a wciąż nie wiadomo, czy sieć ZUS-u okaże się sprawna. Jak dotąd ZUS zdołał przesłać do funduszy emerytalnych zaledwie 8 proc. składek! Wkrótce odbędą się także kolejne przetargi na sieci komputerowe: w wojsku, Poczcie Polskiej, w GUC i MSWiA.

Ryszard Kajkowski, pierwszy wspólnik Krauzego: - Mimo wszystko życzę mu, aby jego firma rozwijała się. Jestem fanem rozwoju. W końcu nie on wymyślił, jak ma wyglądać w Polsce kapitalizm. On tylko się dostosował. Wolę jego niż zachodnie koncerny. Zgromadził wokół siebie świetnych fachowców, którzy mogą wiele stworzyć. Bez nowych zleceń od państwa, za dwa, trzy lata jego firma nie będzie miała co robić.

Pełnomocnik ds. komputeryzacji ZUS Adam Kapica wróży Prokomowi przyszłość. Niedawno w Kalifornii widział siedziby dwóch koncernów informatycznych: Oracle'a i Informiksa. Pierwszy ma wieżowiec, fontannę i jezioro. Drugi - dwupiętrowy barak. Kapica wyjaśnia, że Oracle ma państwowe zamówienia, a Informix ostatnio ich nie miał.
  • Jak ktoś lubi czytać niech sobie poczyta,ten artykół z 1999r jest tez o Autor: ~o petrolinvest

Treści na Forum Bankier.pl (Forum) publikowane są przez użytkowników portalu i nie są autoryzowane przez Redakcję przed publikacją.

Bonnier Business (Polska) Sp.z o.o. nie ponosi odpowiedzialności za informacje publikowane na Forum, szczególnie fałszywe lub nierzetelne, które mogą wprowadzać w błąd w zakresie decyzji inwestycyjnych w myśl artykułów 12 i 15 Rozporządzenia MAR (market abuse regulation). Złamanie zakazu manipulacji jest zagrożone odpowiedzialnością karną.

Zamieszczanie na Forum propozycji konkretnych decyzji inwestycyjnych w odniesieniu do instrumentu finansowego może stanowić rekomendację w rozumieniu przepisów Rozporządzenia MAR. Sporządzanie i rozpowszechnianie rekomendacji bez zachowania wymogów prawnych podlega odpowiedzialności administracyjnej.

Przypominamy, że Forum stanowi platformę wymiany opinii. Każda informacja wpływająca na decyzje inwestycyjne pozyskana przez Forum, powinna być w interesie inwestora, zweryfikowana w innym źródle.

[x]
PETROLINV 46,97% 1,94 2017-06-28 17:04:44
Przejdź do strony za 5 Przejdź do strony »

Czy wiesz, że korzystasz z adblocka?
Reklamy nie są takie złe

To dzięki nim możemy udostępniać
Ci nasze treści.