Spłynie po nim jak po kaczce - zresztą nie pierwszy raz. Facet pobiera świetne pieniądze co miesiąc z kasy, pławi się w luksusie finansowanym przez spółkę, która w razie zbyt dużego minusa na wyniku, pokryje stratę kolejną emisją akcyjek. Prawdopodobieństwo nowej emisji rośnie z kwartału na kwartał, bo kiedyś i w kasie spółki źródełko wyschnie, a jak z płynnością będzie tragedia to żaden bank im nie pożyczy. Słowem plebiscyt na ilość nowych akcji czas zacząć.