Według jednych miały być już w maju, według innych czerwiec to był last minute na tanie kupno przed kosmicznym odpałem w lipcu. I co? I nic. Lipiec mija. Zainteresowanie zero. Kurs opada pod własnym ciężarem. Czyżby jednak zamiast wielkiej fety będzie wielka smuta kiedy pierwsi niecierpliwi zaczną walić pakietami na lewo?