Krzysztof Zoła, Cognor Holding: Ten „game changer” jest niedoceniany przez rynek.Nowe decyzje KE chroniące rynek stali są przełomowe. Skorzystamy na tym. Długoterminowy inwestor może spojrzeć na nas z punktu widzenia ogromnego potencjału, jaki wygenerowaliśmy – mówi Krzysztof Zoła, członek zarządu Cognor Holding. https://www.parkiet.com/surowce-i-paliwa/art43182621-krzysztof-zola-cognor-holding-ten-game-changer-jest-niedoceniany-przez-rynek Komisja Europejska w ubiegłym tygodniu zaproponowała nowe rozwiązania chroniące unijny rynek stali. Czy one pozwolą na ustabilizowanie sytuacji na rynku, ograniczą tani import z Azji? Co się zmieniło w stosunku do obecnie obowiązujących przepisów?To bardzo wyczekiwana i w naszej ocenie przełomowa decyzja KE. Wywraca do góry nogami aktualny stan. Po pierwsze przesądza o tym, że istniejący, a kończący się w połowie przyszłego roku, dotychczasowy instrument ochrony rynku, zwany Safeguardem, zostanie zastąpiony nowym. Safeguard chronił rynek Unii Europejskiej, ale ten poziom importu bez kary był ustawiony bardzo wysoko. A ta kara – cło – była relatywnie niska – 25 proc. Można powiedzieć, że efektywnie rynek Unii Europejskiej był otwarty dla taniego importu.
W nowym rozwiązaniu ten kontyngent bezcłowy spada o 50 proc. To jest spadek ilości wyrobów stalowych, które do Unii będą napływały o około 18 mln ton. Te 18 mln ton ograniczenia importu do UE to jest około 15 proc. całej produkcji Unii Europejskiej. Intencja jest taka, że tę produkcję mają przejąć lokalni producenci. Moim zdaniem te nowe rozwiązania chroniące rynek przyczynią się do bardzo istotnego wzrostu cen. Wzrośnie też – o czym pisze KE w uchwale – poziom wykorzystania zdolności produkcyjnych w europejskim hutnictwie z ok. 65 proc. obecnie do 80 proc.
Co bardzo ważne, wzrosną też sankcje za przekroczenie tego bezcłowego, zmniejszonego kontyngentu. To będzie cło dwa razy wyższe, czyli 50 proc. W naszej ocenie to jest zmiana fundamentalna. Szkoda, że te nowe rozwiązania chroniące rynek wchodzą w momencie wygaśnięcia Safeguardu, czyli od połowy 2026 r., ale tego się spodziewaliśmy. To „game changer” i warto byłoby zwrócić na to uwagę. Myślę, że ta informacja jest jednak niedoceniana przez rynek.Rynek trochę dyskontował nowe rozwiązania KE. W ciągu kilku sesji na początku października kurs akcji Cognoru wzrósł o około 20 proc. do 8 zł. Po podaniu informacji, jak ma być chroniony dalej rynek, w ciągu tygodnia notowania spadły o 15 proc. Inwestorzy „kupowali plotki, sprzedawali fakty”. Może nie liczą, że ceny wyrobów stalowych istotnie wzrosną?
My jesteśmy przekonani, że nowe rozwiązania znacząco przełożą się na wzrost cen. Ale to jest perspektywa półrocza przyszłego roku. Oczywiście rynek może zdyskontować trochę wcześniej ten wzrost cen, a może nieco później. Zobaczymy, jak będą wyglądały te przepływy towarowe.
Ale jeszcze jedna rzecz jest bardzo istotna, zupełnie niezauważona i żadnej gry pod plotki nie widziałem.
Już 1 stycznia zmieniają się przepisy, chodzi o tzw. podatek węglowy. Żaden wyrób hutniczy, nie tylko hutniczy, bo wszystko to, co niesie ze sobą dużą intensywność emisji CO2, nie będzie wjeżdżało na rynek Unii Europejskiej bez poniesienia opłaty takiej, jaką my ponosimy już od wielu, wielu lat.
To będzie pierwszy moment, w którym spodziewamy się wzrostu cen wyrobów, a drugi moment, to wejście tych nowych rozwiązań chroniących rynek w połowie 2026 r. Nikt nie jest w stanie przesądzić czy to będzie wzrost cen o 100, 200 czy 500 zł na tonę średnio każdego wyrobu hutniczego. A może jeszcze więcej. Moim zdaniem to będą bardzo znaczące ruchy.Zarząd zapewniał wcześniej, że produkcja przemysłowa rozpocznie się w Siemianowicach we wrześniu. Udało się? W jakim tempie będziecie zwiększać produkcję w tej walcowni? Jaki jest cel na przyszły rok?25 września wydaliśmy pierwszy kęs, czyli stal surową z pieca, która poszła na linię walcowniczą i została przetworzona na wyrób finalny. Od tego czasu postępy są geometryczne, z czego się bardzo cieszymy. Mamy już dni, w których zaczynamy produkować kilkaset ton wyrobów. Na przykład we wtorek udało nam się wydać 160 kęsów z pieca. To jest około 380 ton. To już jest taka produkcja, która pozwala nam w ciągu kilku dni przechodzić z tzw. trybu hot testu do testów wydajnościowych. A testy wydajnościowe polegają na tym, że produkujemy już na pełnych zdolnościach produkcyjnych.
W Siemianowicach Śląskich w przyszłym roku chcielibyśmy wyprodukować i sprzedać ponad 300 tys. ton wyrobów. To jest plan ambitny. Oczywiście przyszłość pokaże, jaka będzie sytuacja. Te czynniki zewnętrzne, o których wcześniej mówiliśmy, na pewno nam w tym bardzo pomogą.Wyniki grupy w I półroczu były słabsze. Pojawiła się strata. Jakie mogą być w przyszłym roku?
Należy oczekiwać znaczącej poprawy wyników. Z wielu względów, o których już mówiliśmy. Oczywiście wolelibyśmy notować daleko lepsze rezultaty niż w roku bieżącym czy 2024 r., ale ja absolutnie nie uważam tego okresu za stracony.
W tym czasie zrobiliśmy astronomiczny przeskok w naszej działalności, w technologii. To nam daje przewagę kosztową, również efekt ekologiczny, bardzo poważny i długoterminowo pozycjonuje nas w zupełnie innej stratosferze. Krótkoterminowy inwestor może być niezadowolony, ale długoterminowy inwestor, myślę, że może spojrzeć na nas z punktu widzenia ogromnego potencjału, jaki wygenerowaliśmy.