Ostatnie tygodnie to przepiękny czas dla wielu spółek, niestety nie dla nas...
Czasem patrząc na notowania zastanawiam się o co w tej zabawie chodzi? (Wczoraj np. Datawalk - spółka która nigdy w swojej giełdowej historii nie wypracowała złotówki zysku netto potrafi rosnąć 20% - fundy obkupiły się po 200zł i chcą chociaż trochę poprawić swoje wyniki ? Czy firma nagle "zmieni świat"? - Nie wiem, nie rozumiem)
Arctic - kilkaset milionów zysku netto w tym roku, gotówka w kasie na koniec roku przypuszczam najmniej 600mln i teraz pytanie.
Dlaczego Pan Onstad Thomas (kontrolujący 47mln akcji) nie zechce dokupić 1-2-3 mln akcji?
Publikuje espi o zwiększeniu zaangażowania, decyduje o wypłacie 5zł dywidendy (to mniej niż połowa zysku z tego roku) i posiadacze mega dochodowej spółki w końcu mają firmę, która jest wyceniana na równi ze swoim majątkiem.
Nie rozumiem dlaczego batonik za 2zł w Dino na giełdzie jest wyceniany 20zł (c/wk 10), nie rozumiem dlaczego 500mln gotówki w naszej spółce jest wyceniane na giełdzie na 400, a co jeszcze bardziej zabawne np. w spółce stalprofil 100mln gotówki w kasie wyceniane na giełdzie jest na 30mln :)
Uffff trudna to zabawa!
Pozdrawiam