Mechanizm nieformalnej zmowy pomiędzy osobami sprawującymi najwyższe funkcje w kilku Towarzystwach Funduszy Inwestycyjnych. Konkretnie chodziło o TFI PZU, TFI AIG oraz TFI Pioneer Pekao. 
Zmowa jaka powstała pomiędzy zarządzającymi wymienionych TFI mogła doprowadzić do sztucznie wywołanych wzrostów kursów akcji kilku spółek. Dzięki temu zarządzający mogli względnie łatwo osiągnąć zyski nie mające nic wspólnego z rzeczywistą sytuacją w spółkach, np. z wynikami finansowymi. Podejrzane transakcje dotyczyły m.in. spółek: Stomil Sanok, Hoop, Polfa Kutno, Impel, Kęty. 
Przedstawione podczas postępowania dowody w postaci e-maili odzyskanych z komputerów pokazywały w sposób wyraźny istniejące powiązania. Zarządzający, mówiąc najogólniej, umawiali się co do działań w sprawie danej spółki. Ustalali ceny, daty zakupów i inne szczegóły transakcji. 
Podczas śledztwa ujawniono również próby wpłynięcia na zarząd jednej z debiutujących spółek w sprawie zmiany firmy doradzającej jej w debiucie na GPW. 
Ujawniono także transakcję przejęcia jednej z spółek Grupy Kęty po znacznie zaniżonej wartości. W sprzedaży doradzali doradcy inwestycyjni, którzy po przejęciu spółki sprzedali ją inkasując ogromne zyski. Był to klasyczny przykład działania na niekorzyść firmy Kęty. 
Wyroki są raczej upomnieniem niż karą 
Główni podejrzani: Mariusz Adamiak z Pionier TFI oraz Jakub Bentke, ówczesny zarządzający w TFI PZU, a obecnie prezes Skarbiec Investment Management zostali ukarani poprzez zawieszenie im na 3 miesiące licencji doradcy i maklera. W przypadku trzeciego podejrzanego, Andrzeja Błachuta z AIG, odstąpiono z wymierzenia kary. 
Wyroki zastanawiają mnie choćby z tego powodu, iż w tym samym czasie gdy zapadły do KPWiG wpłynęły zgłoszenia w sprawie prawdopodobnych działań tzw. „spółdzielni”, które doprowadziły do spekulacyjnych wzrostów akcji dwóch debiutujących na GPW spółek. 
Czym jest spółdzielnia? 
Osobom nie obeznanym z giełdowym językiem należy się kilka słów wyjaśnienia. 
Spółdzielnia to grupa powiązanych ze sobą osób, które kupują wspólnie akcje wybranych firm. Firmy te są staranie dobierane i należą do tych o małej kapitalizacji. W praktyce oznacza to, że łatwo można podnieść ich kurs nie angażując do tego wielkich kwot. Spółdzielnia kupuje akcji spółki A, kurs jej akcji rośnie, kolejni członkowie spółdzielni kupują akcje, a kurs idzie nadal w górę. Zwabieni wzrostami mniej doświadczeni inwestorzy zaczynają również kupować dane akcje, licząc na ich dalszy wzrost. I tak powstaje łańcuszek. Ponieważ niska kapitalizacja powoduje, że kurs można wywindować 50%-100% w przeciągu sesji, powstaje pewnego rodzaju samonapędzająca się siła. 
Kiedy kurs jest wyśrubowany członkowie spółdzielni zaczynają wyprzedawać swoje akcje inkasując, pokaźne zyski wywołane w znacznej części przez innych inwestorów. 
Zazwyczaj cała sytuacja kończy się gwałtownym spadkiem notowań nawet o 50% ich wartości. 
Kto na tym zarabia, a kto traci? 
Oczywiście zarabiają członkowie spółdzielni, a tracą drobni inwestorzy, którzy kupili akcje na tzw. górce, czyli po cenie bliskiej maksymalnej. Nim zdążyli sprzedać, cena gwałtownie poszła w dół i stracili często po 30-50% na akcji. 
Ostatnie przypadki, w których podejrzewa się działania spółdzielni dotyczyły dwóch spółek, 
które miały swój debiut w sierpniu: Hyperion oraz One-to-One. 
Obie spółki w pierwszym dniu debiutu wrosły odpowiednio o 70% i 150%, aby tego samego dnia spaść o 50% i 100%. 
Czy i tym razem nie uda się wykryć i ukarać sprawców takich działań? Działań, które przynoszą korzyści jedynie garstce osób. Wielu mniej doświadczonych inwestorów może w takiej sytuacji ponieść straty i zniechęcić się do rynku na skutek podejrzanych transakcji. W ten sposób niszczy się obraz rynku, który w skrajnych przypadkach zyskać może miano mało przejrzystego i pełnego różnych krętactw.