Dziś szyld Medicine można zobaczyć w Rosji, Słowacji i na Ukrainie.
— Chcemy dołożyć Czechy i inne rynki, na których działa Answear [poza Polską, Słowacją, Ukrainą i Czechami to Węgry oraz Rumunia — red.], bo ta wspólna ekspansja jest nam po drodze. Zdobycie klienta w internecie jest kosztowne, a raz zdobyty jest już skłonny do zakupów online w sklepie, którego witrynę widział w centrum handlowym, a produktów miał okazję dotknąć. Zwłaszcza że przesyłki z Answearu może odbierać w salonach Medicine, od razu przymierzając towar, co dla klienta jest wygodne, a dla nas tańsze — mówi Krzysztof Bajołek.
Przychody Medicine rosną o około 25 proc. rocznie (w tym roku mają sięgnąć 190 mln zł), a Answear.com o 50-70 proc. rocznie (plan na 2017 r. to 170 mln zł). — Obie dynamiki są do utrzymania w najbliższych latach — uważa przedsiębiorca. Nie odżegnuje się od przyspieszenia wzrostu przejęciami.
— Konsolidacja tak po stronie offline, jak online będzie następować. Jesteśmy otwarci, aby w niej uczestniczyć. Przyglądamy się, ale nie prowadzimy żadnych poważnych rozmów. Na razie w obydwu markach mamy jeszcze duże pole do organicznego wzrostu — twierdzi Krzysztof Bajołek.