Gdyby to nie było parodią to można by się pokusić o żal dla Pana Żywickiego, który stracił na ostatnim zakupie, o którym poinformowano aż dwoma oficjalnymi komunikatami jakieś 150zł. Przypomnijmy, że zakupy te dokonywał doskonale znając sytuację i wiedząc o planowanych zabiegach kreatywno-księgowych.
Jak taki pierdo-zakup w ogóle zinterpretować zakładając, że nie omsknęła mu się rączka?