Władze Czerwonej Torebki zareagowały na spadek kursu Zarząd Czerwonej Torebki w specjalnym komunikacie przekonuje, że nie ma fundamentalnych przyczyn obserwowanego spadku notowań. Przez ostatni miesiąc notowania spadły o ponad 50 proc., a w sumie od początku roku o 75 proc. W poniedziałek kurs ożył i rósł tuż po otwarciu sesji o 2 proc.
W specjalnym oświadczeniu władze spółki podkreślają, że nie wystąpiły żadne zdarzenia, które nie zostałyby wcześniej przekazane do publicznej wiadomości, a które mogłyby stanowić zagrożenie dla sytuacji finansowej oraz perspektyw rozwoju firmy.
"Zarząd (...) oświadcza, że nie widzi żadnych fundamentalnych przyczyn obserwowanego spadku kursu akcji" - dodano i zaznaczono, że władze firmy "na bieżąco monitorują media" i będą podejmować "zdecydowane kroki prawne w razie naruszeń dobrego imienia spółki".
Kto buja Czerwoną Torebką W minionym tygodniu kurs zanotował potężny spadek. W grupie nic złego się nie dzieje – uspokaja zarząd. Doszło do manipulacji akcjami?
Akcje Czerwonej Torebki od ubiegłego poniedziałku potaniały o 39 proc. Kapitalizacja spółki wynosi obecnie 225 mln zł. Trudno się doszukiwać operacyjnych przesłanek, które uzasadniałyby tak głęboką przecenę. Zarząd się zastanawia, czy nie doszło do manipulacji akcjami. Nie jest wykluczone, że pretekstem do spadków stały się medialne doniesienia o postawieniu przez prokuraturę zarzutów Mirosławowi R. i Dariuszowi L. – biznesmenom i byłym ochroniarzom Elektromisu. Są podejrzani o udział w porwaniu i zabójstwie dziennikarza Jarosława Ziętary. Twórcą Elektromisu jest Mariusz Świtalski, największy akcjonariusz Czerwonej Torebki.