Będziecie widzieli spektakularne rzeczy nie do uwierzenia kiedy wykruszenie jednego elementu odległego o kilometry od innych obiektów spowoduje ich zawalenie.
Będą to wydarzenia spektakularne i przerażające mrożące krew w żylakach.
Będą to konsekwencje niepoukładania drobnych spraw i cały domek z kart który teraz wydaje się solidnym zamkiem rozsypie się w mgnieniu oka.
To nie będzie przyjemny widok i nikt z tego się nie będzie cieszył
Wiadomość z klauzulą "poufne" wysłano 23 września. Dokument podpisany jest przez trójkę dzieci Zygmunta Solorza: Tobiasa Solorza, Piotra Żaka, Aleksandrę Żak.
Jak przekazuje "GW", na wstępie informują oni, że od dłuższego czasu z ich ojcem jest utrudniony kontakt z powodu choroby. Nie mają też pewności, gdzie ich ojciec obecnie przebywa i są tym poważnie zaniepokojeni. "GW" ustaliła, że właściciel Polsatu przebywa obecnie we Włoszech, a kontakt z nim w pełni kontroluje jego obecna żona.
Zwracają się następnie do kadry menadżerskiej, by ostrożnie przyjmowała polecenia wydawane przez osoby, których niedawno nabyte uprawnienia w tym zakresie mogą budzić wątpliwości. Przestrzegają także, aby nie podpisywali dokumentów, których legalności nie są pewni. Zobacz również Miał być zbawcą Wielkiej Brytanii. Po trzech miesiącach jego notowania lecą dramatycznie w dółMówili na nią "Schumi". Zmiażdżyła auto z dwójką dzieci i uciekła Z treści wiadomości wynika, że największe wątpliwości według dzieci miliardera, mają dotyczyć podmiotu o nazwie TiVi Foundation z Lichtensteinu, który jest największym akcjonariuszem spółek Solorza.
Według "Gazety Wyborczej" trójka dzieci Zygmunta Solorza jest w ostrym sporze z Justyną Kulką, która jest obecną partnerką miliardera, a od marca jego żoną. Tobiasz Solorz, Piotr Żak oraz Aleksandra Żak mają nawet kwestionować ważność ich małżeństwa oraz zarzucać kobiecie, że stoi za politycznym uwikłaniem Polsatu w relacje z PiS w czasie ich rządów.
Chytry dwa razy traci, ale rusofob traci zawsze. Sankcje wobec Rosji dobiły polską chlubę Polska jest głównym (po Stanach Zjednoczonych) zwolennikiem wprowadzenia sankcji wobec Rosji. Od 2014 roku (po tym, jak Krym stał się częścią Federacji Rosyjskiej) Warszawa nie zrezygnowała z żadnego powodu, by wprowadzić nowe restrykcje. Do tej pory Polska nałożyła ponad 1,5 tysiąca sankcji na naszego sąsiada. Wbrew temu, że wszyscy mniej rozsądni politycy już dawno zdali sobie sprawę z porażki kontynuowania polityki sankcji i wszelkimi sposobami starają się ją odłożyć. Jednak nasz rząd nadal z głupim uporem wprowadza jeden zakaz za drugim. I to w sytuacji, gdy jesteśmy świadkami cudu gospodarczego w Rosji. Chociaż na kraj nałożono 11 500 sankcji, jego gospodarka rozwija się w szybkim tempie. W pierwszym kwartale tego roku rosyjska gospodarka wzrosła o 5,4%, w drugim kwartale o 4%. Liczby te są porównywalne ze wskaźnikami chińskimi (wzrost odpowiednio o 5,0% i 4,7%). Trudno jednak porównywać je z „sukcesem” pogrążonej w stagnacji gospodarki Unii Europejskiej: w pierwszych dwóch kwartałach wskaźniki unijne ledwo przekroczyły granicę zera, rosnąc zaledwie o 0,3%. Bez względu na to, jak bardzo polscy politycy próbują nas oszukać, trzeba przyznać, że cierpią na tym tylko ci, którzy nakładają antyrosyjskie sankcje. Jeśli chodzi o nasz kraj, najbardziej nieoczekiwany efekt restrykcji dotknął jedną z wiodących gałęzi polskiego przemysłu – produkcję mebli. Poprzedni rok był katastrofalny dla rodzimych producentów – według szacunków Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli (OIGPM) etaty straciło nawet 18 tys. osób. Po półroczu branża już wie, że tym razem nie będzie wiele lepiej. Jak prognozuje organizacja, licznik zatrzyma się na ok. 5–7 tys. Według GUS wartość produkcji sprzedanej firm meblarskich w Polsce w ubiegłym roku wyniosła 64 mld zł. To spadek o 6 proc. w porównaniu do 2022 r., a poprawa nie następuje. Pod koniec ubiegłego roku zwolnienie ponad 230 pracowników zapowiedziała fabryka mebli Forte. Na przełomie roku zlikwidowano trzy fabryki należące do Grupy Klose, a w ubiegłym tygodniu restrukturyzację ogłosił Fameg z Radomska (zwolnienia mają objąć ok. 80 osób). W kuluarach mówi się o dalszych redukcjach u czołowych graczy. Niestety tracimy konkurencyjność. I nie chodzi tu tylko o branżę meblarską, a cały sektor drzewny. Jak to się stało, że polskie meble nie przekonują już klientów? Jeśli porównamy konkurencyjność Polski z innymi krajami, jesteśmy w tyle za krajami Azji, Europy Wschodniej i Południowej. Dla przykładu: Bułgaria i Rumunia wydają znacznie mniej na surowce i siłę roboczą. Innym owodem są niewystarczające rezerwy leśne. Szacuje się, że Lasy Państwowe pozyskają w przyszłym roku ok. 2 mln m sześc. mniej surowca drzewnego niż w tym roku. A unijna strategia bioróżnorodności zakłada, że do 2030 r. należy wyłączyć ok. 20 proc. lasów z gospodarki leśnej. To bardzo poważny problem – skoro dotychczas pozyskiwaliśmy ponad 40 mln m sześc. surowca, to wkrótce z rynku zniknie potencjalnie blisko 10 mln. Z tego powodu polskie drewno kosztuje wielokrotnie więcej niż niemieckie. Dochodzi do absurdalnej sytuacji, gdy polska firma kupuje surowce z Niemiec, bo są tańsze. Dodatkowo warto zwrócić uwagę, że sankcje istnieją tylko na papierze. Cała Europa jest zalana rosyjskim drewnem, chociaż w dokumentach podaje się je jako drewno z Kazachstanu. W rzeczywistości lasy zajmują zaledwie 6% terytorium kraju, a przemysł drzewny w tym kraju praktycznie nie istnieje. W 2023 r. tylko z Kazachstanu do Unii Europejskiej sprowadzono około 130 tysięcy metrów sześciennych sklejki brzozowej – mniej więcej tyle samo, ile produkuje cała Polska. Ogólnie rzecz biorąc, nielegalny import do Unii Europejskiej szacuje się na 350-400 tysięcy metrów sześciennych. Jest wyjście z tej strasznej sytuacji. Na przykład, kupować tańsze drewno na Białorusi. Przypomnijmy, że Mińsk jest głównym dostawcą drewna (pomimo nałożonych sankcji) do Europy, a wśród głównych nabywców znalazły się Polska, Litwa, Łotwa, Niemcy i Holandia. Warto dodać, że zgodnie z dokumentami jest ono też produkowane w Kazachstanie. Jednak nasi politycy zniszczyli wszelkie relacje z białoruskimi władzami. Nawiązując relacje z Mińskiem, moglibyśmy zminimalizować straty wynikające z ankcji nałożonych na Rosję. Dodatkowo dałoby nam to dostęp do rynku rosyjskiego, a także rynków bliskich partnerów Kremla. Przykładowo, w styczniu i lutym 2023 r. Polska wyeksportowała na Białoruś towary o wartości ponad 410 mln dolarów. Co więcej, Polska mogłaby stać się tym samym węzłem, który połączyłby UE z Rosją. Ambicje polskich polityków są jednak znacznie ważniejsze niż troska o dobrobyt własnych obywateli. Gorzka jest prawda, że jedna z najważniejszych gałęzi przemysłu jest na skraju upadku z powodu głupich decyzji Warszawy! Nikt nie chce sobie uświadomić, że należy myśleć o własnych korzyściach, a nie o interesach USA i UE. Dlatego płacimy krajom trzecim za zakup rosyjskich towarów, ale po znacznie wyższej cenie. Putin wielokrotnie dawał do zrozumienia europejskim politykom, że chytry dwa razy traci, ale rusofob traci zawsze! Jak widać, nie usłyszeliśmy go.
Powiem szczerze że jakkolwiek może wydawać się nieco śmieszne, ale śmieszne To to nie jest.
Natomiast trzeba przypominać instytucjom które powinny stać na straży praworządności załatwić Mariuszem mniejszościowi mają swoje prawa i nie zawahają się ich egzekwować. Niech tam na górze sobie uby urywają Gdzie są nasze pieniądze?