Rynek akcji może znaleźć się na nowych minimach jeszcze w tym roku, ponieważ ostatnie zwyżki to głównie zasługa pieniędzy dodrukowanych i wpompowanych na rynek przez banki centralne, a nie poprawy fundamentów gospodarczych – twierdzi legendarny inwestor Jim Rogers
Totalne załamanie to będzie czas dla mnie
Jego opinia odbija się echem po zeszłotygodniowej wypowiedzi Marca Fabera, znanego z pesymistycznego nastawienia do rynków finansowych, który powiedział telewizji CNBC, że ostatnie wzrosty cen akcji nie oznaczają, że świat wraca na ścieżkę stabilnego wzrostu.
- Nie kupuję teraz akcji, jeśli o to pytacie. Nie mam nawet takiego zamiaru – powiedział Rogersdziennikarzom.
- Dotkniemy dna jeszcze w tym roku, a może nawet w następnym. Kto to może wiedzieć ?! – dodała Rogers
Rządy nie rozwiązały podstawowych problemów, które spowodował kryzys, w zamian „zalały świat pieniędzmi”. Zdaniem Rogersa to nie jest żadne rozwiązanie.
Inwestor stwierdził, że sektor towarowy będzie pierwszym, który wyjdzie z kryzysu, ponieważ inwestycje w kopalnie, sektor paliwowy i rolniczy zostały wstrzymane, a to stworzyło pewne niedobory.
Czytaj: Rozmowa "Parkietu" z Jimem Rogersem, znanym inwestorem giełdowym i współzałożycielem Quantum Fund
W ciągłej podróży do sukcesu
James B. Rogers, Jr. na międzynarodowe uznanie pracuje od czterech dekad. Jest jednym z najsłynniejszych i najbardziej ekscentrycznych strategów rynkowych. Słynie z trafnych długoterminowych prognoz, ale i z działalności pozazawodowej – na przykład wielomiesięcznych podróży. Należy do tych, którzy przewidzieli obecną bessę, chociaż nie moment jej rozpoczęcia.Karierę zarządzającego funduszami zakończył już w wieku 37 lat. Umożliwiły mu to wyniki założonego wraz z Georgem Sorosem Quantum Fund. W ciągu dekady lat 70. dał on stopę zwrotu 71 razy wyższą (!) niż indeks S&P 500. Jednak nawet po formalnym odejściu na „emeryturę” Rogers nie rozstał się z rynkiem. Stworzył własną firmę inwestycyjną – Rogers Holdings, opracował grupę popularnych wkrótce indeksów surowcowych.
Często pojawia się w mediach, komentuje sytuację na rynkach akcji, surowców i obligacji, używając barwnych sformułowań i nawiązując do życia osobistego. Uważa się bowiem za człowieka spełnionego i ma dla świata wiele wskazówek, jak osiągnąć sukces nie tylko na rynku, ale i na innych płaszczyznach.Mentalność Rogersa ukształtowały w dużym stopniu dziecięce lata na amerykańskim Południu, skąd wyniósł dumę i samodzielność. Jak sam podkreśla, bardzo dużo nauczyły go również podróże, z których dwie odnotowane zostały w „Księdze Rekordów Guinessa”. Dwukrotnie objechał świat na motorze, a w latach 1999–2002 wraz z żoną także samochodem – wykonanym na jego zamówienie terenowym mercedesem. Sprawozdanie z tej ostatniej wyprawy zamieszczone jest na prywatnej stronie guru: www.jimrogers.com. Swoje doświadczenia z podróży, jak też wskazówki inwestycyjne, zawarł w wielu bardzo popularnych książkach.Jego podstawowe przesłanie dla inwestorów jest proste: rozpoczynaj bez niczyjej pomocy, myśl za siebie i zajmuj się tym, co cię fascynuje.
Rogers to jeden z inwestorów kontrariańskich – często inwestuje przeciwnie, niż wskazywałyby dominujące nastroje na rynku. Odkąd w Namibii nabył kawałek szkła, myśląc, że to diament, kupuje tylko to, co świetnie zna. W praktyce oznacza to mozolną pracę przy przeglądaniu wszystkich komunikatów spółek, których akcje chce kupić. – Rozmawiajcie z klientami, dostawcami i każdym innym, kto może mieć wpływ na firmę – radzi.
Ceny akcji są wysokie w porównaniu z bieżącymi wynikami finansowymi spółek
Wczorajsza sesja nie przyniosła znaczących rozstrzygnięć na krajowym rynku akcji. Pomimo prób, indeksowi WIG20 nie udało się na trwale opuścić kanału 1800-1900 punktów, w którym dryfuje od początku maja.
jŚroda na warszawskim parkiecie rozpoczęła się optymistycznie. Indeks największych i najbardziej płynnych spółek giełdowych wzrósł w ciągu pierwszej godziny notowań niemal 2 proc. i tym samym przebił psychologiczną granicę 1900 punktów. Dobrych nastrojów nie udało się jednak długo utrzymać i od godziny dziesiątej inwestorzy obserwowali systematyczne osuwanie się WIG20, który ostatecznie znalazł się pod kreską. Mocnego początku sesji nie udało się wybronić i indeks WIG20 zakończył notowania na poziomie 1879,35 pkt.
W portfelu blue chipów bohaterem dnia był Bioton. Wartość spółki zwiększyła o ponad 8 proc. Motor napędowy wzrostów stanowiły między innymi oczekiwania na czwartkową publikację nowej strategii producenta insuliny. Silnie straciły na wartości z kolei papiery PKN Orlen. Spadek był zapewne reakcją na obniżkę ratingu przez agencję Moody’s do poziomu BA1. W praktyce, zmiana oceny oznacza przesunięcie obligacji spółki z kategorii "inwestycyjnych" do "spekulacyjnych". Nie świadczy to zbyt dobrze o zapatrywaniach analityków Moody’s na kondycję finansową płockiego koncernu.
Notowania na szerokim rynku upłynęły pod znakiem oczekiwania na dane z gospodarki. Zaprezentowana przez GUS dynamika produkcji przemysłowej okazała się gorsza od oczekiwań analityków i wyniosła 12,4 proc. w ujęciu rok do roku. Dwucyfrowy spadek ostatecznie dowiódł, że marcowe zaskakujące "dobre" dane (spadek na poziomie -2 proc.) były w dużej mierze jednorazowe. Niemniej jednak, po uwzględnieniu zmniejszonej liczby dni roboczych w kwietniu, w opublikowanych danych można się doszukiwać stabilizacji. Szczodre programy pomocowe u naszych sąsiadów oraz sprzyjający eksporterom słaby złoty powinny prowadzić do dalszej poprawy koniunktury w kraju.
Niższa od prognoz okazała się również inflacja PPI. Opublikowana wczoraj dynamika cen produkcji sprzedanej przemysłu wyniosła 5,1 proc. w porównaniu z kwietniem ubiegłego roku, co stanowi spadek z poziomu 5,5 w marcu. Hamujący wzrost cen to w opinii wielu analityków wygasanie impulsu inflacyjnego związanego ze słabym złotym.
Środowe publikacje makro nie doczekały się wyraźnej reakcji ze strony rynku. Pomimo stopniowej stabilizacji w gospodarce, nie należy popadać w nadmierny optymizm. Oczekiwana poprawa jest już zapewne uwzględniona w obecnych cenach papierów, a co najwyżej jej brak spowoduje korektę kursów w dół. Od lutowego minimum WIG zyskał już przeszło 40 proc., co nie znajduje odzwierciedlenia w sferze fundamentalnej. Kalkulowany przez GPW C/Z dla krajowych spółek wynosi 25 i jest najwyższy od szczytu hossy w 2007 roku.