JEŻELI MACIE JAKIEŚ ZŁUDZENIA ŻE BEZ WALKI , BEZ DEMONSTRACJI....UZYSKACIE SPRAWIEDLIWĄ WYCENĘ NASZYCH AKCJI ELEKTRIMU.... JEŻELI ŁUDZICIE SIĘ ŻE BEZ PONAWIANIA I KONTYNUOWANIA SERII DEMONSTRACJIUZYSKACIE COŚ WIĘCEJ NIŻ NĘDZNĄ GROSZOWĄ JAŁMUŻNĘ ..OD ZŁODZIEJA..... TO PRZECZYTAJCIE ARTYKUŁ PONIŻEJ .... I PRZYJDŹCIE NA DEMONSTRACJĘ.... W SAMO POŁUDNIE 24 MAJA .CI WSZYSCY KTÓRZY MAJĄ POTRZEBĘ ZWIĘKSZENIA SWOJEJ WIEDZY NA TEMAT CELÓW NASZEJ WALKI ORAZ SENSU NASZYCH MANIFESTACJI MOGĄ BEZ WAHANIA ZADAĆ PYTANIA NA ADRES :manifestacja_elektrim@op.pl , NA WSZYSTKIE TAKIE PYTANIA ODPOWIEMY I BĘDZIEMY STARALI SIĘ ROZWIAĆ WSZELKIE WĄTPLIWOŚCI ....JEDNOCZEŚNIE PROSIMY NA TEN ADRES MAILOWY ZGŁOSZAĆ GOTOWOŚĆ DO UCZESTNICTWA W DEMONSTRACJI ."Operacja Gawryluk". Tak się rodzi oligarchia
OPINIE15.05.2024, 12:26
Wojciech Maziarski
2 ZDJĘCIA
https://bi.im-g.pl/im/51/7f/16/z23592529AMP,Zygmunt-Solorz.jpgZygmunt Solorz (Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Wyborcza.pl)
Start Doroty Gawryluk w wyborach prezydenckich oznaczałby, że wielki przedsiębiorca deleguje do Pałacu Prezydenckiego swoją pracownicę. Takie praktyki znamy z republik postradzieckich.
Opinie publikowane w naszym serwisie wyrażają poglądy osób piszących i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji
To, że niektórzy dziennikarze zostają politykami czy urzędnikami państwowymi, nie jest niczym szczególnym ani nagannym. Taką drogę wybrało kilku moich kolegów – by daleko nie szukać, choćby Marcin Bosacki czy Paweł Wroński z "Gazety Wyborczej". No i oczywiście Szymon Hołownia, z którym – zanim został gwiazdą TVN – miałem przyjemność pracować i w "Wyborczej", i potem w "Newsweeku Polska".
W pewnym momencie wszyscy oni podjęli decyzję o zmianie zawodu i poinformowali o tym pracodawców, składając wypowiedzenia. Tym ostatnim nie pozostało nic innego, jak przyjąć to do wiadomości. I wyrazić żal, bo odejścia ludzi utalentowanych zawsze oznaczają stratę dla mediów i ich odbiorcó"Operacja Gawryluk". Tak się rodzi oligarchia
OPINIE15.05.2024, 12:26
Wojciech Maziarski
2 ZDJĘCIA
https://bi.im-g.pl/im/51/7f/16/z23592529AMP,Zygmunt-Solorz.jpgZygmunt Solorz (Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Wyborcza.pl)
Start Doroty Gawryluk w wyborach prezydenckich oznaczałby, że wielki przedsiębiorca deleguje do Pałacu Prezydenckiego swoją pracownicę. Takie praktyki znamy z republik postradzieckich.
Opinie publikowane w naszym serwisie wyrażają poglądy osób piszących i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji
To, że niektórzy dziennikarze zostają politykami czy urzędnikami państwowymi, nie jest niczym szczególnym ani nagannym. Taką drogę wybrało kilku moich kolegów – by daleko nie szukać, choćby Marcin Bosacki czy Paweł Wroński z "Gazety Wyborczej". No i oczywiście Szymon Hołownia, z którym – zanim został gwiazdą TVN – miałem przyjemność pracować i w "Wyborczej", i potem w "Newsweeku Polska".
W pewnym momencie wszyscy oni podjęli decyzję o zmianie zawodu i poinformowali o tym pracodawców, składając wypowiedzenia. Tym ostatnim nie pozostało nic innego, jak przyjąć to do wiadomości. I wyrazić żal, bo odejścia ludzi utalentowanych zawsze oznaczają stratę dla mediów i ich odbiorców.
Jednak przypadek Doroty Gawryluk jest inny. To nie ona samodzielnie zadecydowała, że idzie do polityki i poinformowała o tym pracodawcę, składając wypowiedzenie. Zygmunt Solorz, pracodawca Gawryluk, właściciel potężnego koncernu posiadającego wiele kanałów telewizyjnych, telefonię komórkową, sieć światłowodową, elektrownię węglową i przymierzającego się do budowania wspólnie z państwem elektrowni jądrowej, od początku zaangażowany był w sprawę. Inicjatywa jeszcze nie została ogłoszona, a już Solorz miał ją zakulisowo omawiać z politykami różnych obozów, w tym z ludźmi obecnej władzy i z Pałacem Prezydenckim. Rozmach w budowaniu przez Polsat wizerunku i popularności Doroty Gawryluk znacznie wykracza poza rutynowe działania w ramach promocji telewizyjnej i sprawia wrażenie prekampanii, przygotowującej grunt pod ogłoszenie startu w wyborach.
Wszystko to razem pozwala stwierdzić: to nie dziennikarka telewizyjna postanowiła zmienić profesję; mamy do czynienia ze swoistą "operacją Gawryluk", w której biorą udział kręgi polityczne i jeden z czołowych polskich biznesmenów.
Można oczywiście zrozumieć powody, dla których Solorz postanowił posłać do polityki swojego człowieka. Dziennikarze Polsatu anonimowo opowiadali, że przez lata właściciel stacji bagatelizował pogróżki i presję ze strony polityków. Mówił, by nie przejmować się ich dąsami, bo rządy się zmieniają, a Polsat trwa. Jednak doświadczenia ośmiu lat barbarzyńskich rządów PiS musiały zmienić jego optykę – uznał zapewne, że jego biznesowe interesy muszą zyskać zabezpieczenie w sferze politycznej.
Jednak zrozumieć nie znaczy aprobować. "Operacja Gawryluk", gdyby rzeczywiście została przeprowadzona, oznaczałaby, że wielki przedsiębiorca deleguje do Pałacu Prezydenckiego swoją pracownicę. Tak rodzi się oligarchia, jaką znamy z republik postradzieckich. To zasadnicza zmiana w polskiej polityce. Wcześniej biznesmeni tacy jak Jan Kulczyk byli jedynie klientami polityków i nie próbowali rozdawać kart w życiu państwowym. Teraz role się odwracają – Solorz już nie tylko lobbuje u polityków jako klient władzy, ale sam chciałby władzę namaszczać.
W kręgu cywilizacyjnym, do którego Polska aspiruje, sfery biznesu i polityki były przez lata rozgraniczone. Kariery Silvio Berlusconiego czy Donalda Trumpa pokazują, że ten standard zaczął się psuć nie tylko w Polsce. Marne to jednak pocieszenie.