Wiktor Szczepaniak
Puls Biznesu, pb.pl,04.11.2010 07:07
Jeśli ktoś ma ziemię rolną lub kapitał i zastanawia się, co zrobić, powinien rozważyć inwestycje w hodowlę bydła mięsnego.
Sygnały z Brukseli i Paryża wskazują, że ten rodzaj agrobiznesu ma przed sobą świetne perspektywy. Według Larsa Hoelgaarda, wysokiego przedstawiciela Komisji Europejskiej, w ciągu najbliższych kilku lat Unia Europejska pozostanie importerem netto wołowiny, a także mięsa owczego. Z danych Zespołu Monitoringu Zagranicznych Rynków Rolnych FAMMU/FAPA wynika, że w 2009 r. kraje Unii kupiły w krajach trzecich ponad 431 tys. ton wołowiny i żywca wołowego. Dla porównania: ich eksport wyniósł tylko 248 tys. ton. Duże ujemne saldo w handlu wołowiną nie jest w UE nowym zjawiskiem. Utrzymuje się od lat.
Na niedobór wołowiny cierpi nie tylko Unia, ale także kraje Bliskiego Wschodu.
— Wołowiny z Polski poszukują kupcy z wielu krajów UE, a ostatnio także z Turcji, Syrii oraz Egiptu, które wprowadziły zakaz importu wołowiny z Brazylii, Argentyny i Indii — mówi Ryszard Smolarek, prezes Zakładów Mięsnych Łmeat-Łuków.
Polskie firmy mięsne, które chcą skorzystać z hossy i rozwinąć produkcję wołowiny, nie mają jednak lekko.
— Popyt na wołowinę jest obecnie bardzo duży. Niestety, na polskim rynku brakuje surowca dobrej jakości. Gdybyśmy mogli uzyskać więcej dobrego surowca [bydło ras mięsnych— red.]), to bez problemu moglibyśmy sprzedawać więcej wołowiny — mówi Smolarek. \
Więcej w czwartkowym Pulsie Biznesu.