Postawa Mariusza Książka nie jest niczym nadzwyczajnym, na GPW wiele firm, których dominujący właściciele mają finansowych w głębokim poważaniu, a finansowi sobie sami zasłużyli na takie traktowanie. „Z jakiej niby racji spółki miałyby się dzielić z mniejszościowymi akcjonariuszami zyskami czy dbać o nich w sytuacji kiedy finansowi prezentują postawę krótkoterminowych spekulantów, nic nie wnoszą do biznesu, a cały czas gardłują, że chcieliby dywidend / buy backów?” – to powszechne myślenie w ślad za którym idą takie, a nie inne działania.
To co dziwi to próby naganiania na wzrosty w nadziei na godziwe dywidendy – Mariusz Książek jest wystarczająco długo inwestorem na rynku publicznym, a jeszcze dłużej w biznesie żeby wiedzieć czego się można po nim spodziewać.
Sam projekt uchwały jest majstersztykiem, bo akcjonariuszom nie można postawić zarzutu działania na szkodę spółki. Władze spółki mając taką uchwałę w ręku będą miały bezpieczną sytuację prawną.
Mechanizm wynagradzania Mariusza Książka [w ub.r. jego wynagrodzenie wyniosło 5,2 mln zł, w tym będzie znacznie lepiej, bo pewnie ma wbudowany jakiś element motywacyjny] + brokerski model sprzedaży mieszkań (zapewne głównie za jego pośrednictwem i jego podmiotów powiązanych), mocno oddala lub de facto eliminuje prawdopodobieństwo rozpoczęcia wypłacania dywidend. Złośliwy powie, że powinniśmy się cieszyć, że Książek zarabia w Marvipolu znacznie mniej niż prof. Filipek w Comarchu, Tobias Solorz w Polsacie i tylko niewiele mniej niż Adam Kiciński w CDR czy Marek Piechocki w LPP, a realista powie popatrzcie na wskaźniki wyceny PA Nova, Rank Progressu, PHN, Polnordu, I2D i masy innych deweloperó1) i nie tylko z GPW, które mają „historię” i wszystko będzie jasne.