A moim zdaniem szanse na to że Rumunia wypali są dużo większe niż w przypadku Litwy. Offshore to inna liga, zarówno pod względem technicznym jak i finansowym. W budowaniu wiatraków na lądzie mamy już duże doświadczenie i sprawdzonych podwykonawców. Do tego dochodzi fakt, że na Litwie trzeba było wziąć udział w aukcji i albo wygrywasz i budujesz 700 MW albo przegrywasz i wracasz do domu z niczym. W Rumunii te 700 MW to pewnie kilkanaście mniejszych projektów których budowę można rozłożyć w czasie i nie rzucać się od razu na wszystko. Na plus z pewnością jest to, że wychodzimy (a przynajmniej próbujemy) z OZE poza nasza granicę. Zmniejszy to pewnie ryzyko pojawiania się takich kwiatków jak ostatnio z zielonymi certyfikatami u nas (pl).
Tak więc ja trzymam kciuki za udane zakupy w Rumunii:)
A tak swoją droga to mam przeczucie, że nie tylko w Rumunii mogły/mogą być prowadzone jakieś negocjacje. Widać, że zarządzający mają wizję zbudowania liczącego się gracza na rynku energetycznym i pewnie za kulisami w spółce wiele się dzieje.
Tak więc w stylu PEP... po cichu i powoli do przodu.