Microsoft wybrał wrocławską firmę do prac nad rozwojem internetowej wyszukiwarki Bing. - Szukamy zdolnych informatyków, którzy pomogą nam stworzyć konkurencję dla Google'a - mówi prezes SMT Software SA.
Aneta Augustyn: Co to jest Bing?
Sebastian Łękawa*: Wyszukiwarka, nad którą Microsoft pracuje od kilku lat, pod tą nazwą istnieje od roku. Naszym zadaniem jest tak ją ulepszyć, żeby stała się graczem numer dwa na rynku wyszukiwarek internetowych.
Chcecie dogonić Google'a, który właściwie jest monopolistą?
Nie mamy zamiaru kopiować Google'a, to nie miałoby sensu. Bing nie będzie wyłącznie podawał wyników na żądane hasło. Będzie m.in. dodatkowo obsługiwał pełne frazy: jeśli zadamy mu pytanie: "Jaka będzie jutro pogoda?" albo "Jaki jest kolor dachu wrocławskiego ratusza?", odpowie pełnym zdaniem. Oczywiście o ile te informacje są dostępne w sieci. Właśnie naszym zadaniem jest zbudowanie algorytmów, które przetworzą język naturalny. Kolejna różnica między Bingiem a Google'em bierze się stąd, że Microsoft podpisał niedawno umowę z Facebookiem, więc w wyszukiwarce będą również dane zawarte w tym portalu społecznościowym. Jeśli np. grupa absolwentów III LO ustali na Facebooku między sobą wspólny zjazd, to ta informacja przeniknie do sieci.
- Szukał partnera w Europie Środkowo-Wschodniej z prostego powodu: stosunek jakości do ceny. Wrocław jest zagłębiem informatycznym, bo politechnika i uniwersytet mają kadrę na światowym poziomie, uczą myśleć i rozwiązywać problemy, a poza tym absolwenci nabierają doświadczenia w solidnych firmach, jakie się u nas ulokowały, np. w Opera Software czy Nokia Siemens Networks. Wrocławscy informatycy są więc wykształceni nie gorzej niż ich amerykańscy koledzy, władają biegle angielskim, wielu z nich jest utalentowanych, do tego kosztują dwa-trzy razy mniej. Eksperci z londyńskiego oddziału Microsoftu sprawdzali nas przez kilka miesięcy: przyjeżdżali do nas i mówili: "No to pokażcie nam, co potraficie". Sprawdzali nasze umiejętności techniczne, a także zdolności zarządzania i radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Wiem, że mieliśmy sporą konkurencję, m.in. w postaci firm molochów, ale udało nam się. Liczyła się także nasza wcześniejsza współpraca z Microsoftem oraz to, że jesteśmy spółką giełdową. Bing to dla nas prestiż, szansa na kilka dodatkowych milionów złotych rocznego przychodu i przede wszystkim na nowe wyzwania. Bo dla informatyka nie ma nic gorszego niż nuda w pracy. Jeśli ugrzęźnie w rozwleczonym projekcie, może rzucić nawet lukratywną posadę i szukać miejsca, gdzie nauczy się czegoś nowego. Lepsze bywają małe, dynamiczne grupy niż korporacje poruszające się siłą bezwładu.
Ile osób będzie pracowało nad Bingiem?
- Wystartowaliśmy teraz, jesienią, i kompletujemy mniej więcej 50-osobowy zespół. Szukamy zwłaszcza liderów, którzy poprowadzą kilkuosobowe grupy programistów.
We Wrocławiu chyba o nich nietrudno?
- Trudno do nich dotrzeć, bo firmy dbają o doświadczonych informatyków, płacąc im po 7-10 tys. Szukamy utalentowanych programistów oraz liderów z wieloletnim doświadczeniem, osób z pasją. Lider musi być nastawiony na cel, umieć słuchać innych, imponować wiedzą. Odpadają osobowości autorytarne: liczą się ci, którzy budzą w podwładnych szacunek, a nie strach. Lider to mentor, który potrafi mobilizować. Jeśli np. pojawia się poważny problem, dzieli zespół na dwie grupy, które współzawodniczą. Tej, która się pierwsza upora, stawia obiad albo piwo.
W co zainwestujecie tych dodatkowych kilka milionów?
- Część środków przeznaczymy na pewno na rozwój nowych spółek: iAlbatros, która zajmie się rezerwacjami hotelowymi dla klientów biznesowych, oraz Traffic Info, system informujący o korkach w mieście. Zresztą na obie dostaliśmy już kilka milionów z Unii. Głównie zainwestujemy jednak w to, co dotąd robimy: tworzenie oprogramowań dla firm, m.in. do zarządzania wierzytelnościami dla banków oraz portali internetowych. Zbudowaliśmy też system monitorowania pojazdów, z którego korzystają firmy logistyczne. Szef siedzi przed komputerem i wie, gdzie w tym momencie są jego ciężarówki, ile czasu przepracował kierowca, ile czasu jeździł służbowo, a ile prywatnie, ile zużył paliwa.
*Sebastian Łękawa - założyciel i prezes spółki SMT Software SA, firmy informatycznej, która zatrudnia ponad 160 osób w Polsce i Holandii. Jest absolwentem Politechniki Wrocławskiej, ma 32 lata
______________________________________________________________-----
Kontrakt z Bing to 50 osób zatrudnionych przy nim na stałe i kilka milionów przychodu rocznie (wg moich szacunków na podstawie tego typu kontraktów: ok.6-8mln). Wartość całego kontraktu opiewa więc (wg moich szacunków) na kilkanaście mln. Dodajmy do tego 3mln stałych przychodów z usług outsourcingu dla pozostałych firm kwartalnie i mamy już teraz około 4.5-5mln kwartalnych przychodów z outsourcingu w 2011. Znając natomiast udział outsourcingu w przychodach ogółem i jego wzrost w 2011 można śmiało przewidzieć przychody kwartalne SMT w 2011 w wysokości 9-11mln złotych i stale rosnącą rentowność netto na poziomie przynajmniej 15% na początku roku rosnącą wraz z Satisem w kierunku 20% pod koniec roku.
I uwaga, bo mam przekonanie graniczące z pewnością,że szykują się kolejne miłe niespodzianki....
Pozdrawiam