Miało być pięć złotych,
lecz oblałem się potem.
To jak zdechła ostryga,
wszędzie tylko labryga.
Potopili nas w tym crapie,
Ja się jeszcze brzytwy łapię.
Jednak brązu tyle wszędzie,
Jan, co to będzie?
Trzeba wołać sprzymierzeńca,
który tutaj się pałęta.
Parujący kloc, się zwie
może on ocali mnie.