To jest GPW, czyli giełda bananowa, po wzdledem transparentności, nadzoru przypominajaca rynek kapitalowy z np. Kamerunu. Nie masz zdaje sie pojecia, wierzac slepo w uczciwosc osob zarządzających spolkami gieldowymi. Widzac zarzad i samego CEO sprzedajacego na dwa dni po umowie typu game changer akcje za kilka mln, zmusza do zadwania pytan, co takiego sie stalo, ze trzeba bylo pozbywac sie akcji. Dwa lata pozniej pośrednio ta informacja, stala sie publiczna i byle mietek mogl juz sprzedac akcje, tyle ze juz po 14. Jesli to nie jest walek, to co nim jest. CEO wiedzial, ze ten deal ma szanse powodzenia na 5-10%, a byc moze byly inne zakulisowe zagrywki.