Panowie, nie wiem, co Wam bardziej doskwiera – strata na giełdzie, czy to, że komuś innemu jeszcze się chce wierzyć, analizować i działać bez plucia jadem co pięć minut.
Bo o ile rozumiem rozczarowanie inwestycją – zdarza się najlepszym – to tego poziomu osobistych wycieczek, jadu i sarkazmu już nie da się usprawiedliwić niczym innym niż czystą frustracją. I to taką, która nie powinna być już domeną ludzi dorosłych.
Serio, czasami mam wrażenie, że niektórym ten rynek myli się z boiskiem pod blokiem, gdzie trzeba pokazać, kto głośniej krzyczy, żeby ukryć to, że nie ma się nic sensownego do powiedzenia.
Można się nie zgadzać, można ostrzegać innych – tylko po co to robić z agresją, złośliwością i tekstami na poziomie gimnazjum z lat 90.?
Jeśli inwestowanie czegoś uczy, to pokory, cierpliwości i refleksji. A niektórzy z Was najwyraźniej zatrzymali się na etapie "jak mi nie wyszło to wszystkim dowalę". Nie chodzi mi o kwestię spółki a zachowanie ludzi, jak mniemam, dorosłych, które mówi o Was, a nie o spółce.
Pozdrawiam.