Sytuacja jest bardzo prosta. Spółka wskaźnikowo jest bardzo tania ale niestety jest w rękach człowieka, który zrobi wszystko żeby zarobić na tym biznesie sam, a akcjonariuszom nie dać nic. Jemu nie chodzi o to by zbudować Siewierz Jeziorną i by spółka na tym zarobiła tylko o to, by trwało to wieki, a on przez cały ten czas zarabiał krocie na pensji. Leci w dół bo coraz więcej ludzi to widzi, a opowiadania o dywidendzie można sobie włożyć między bajki. Po co dawać ludziom pieniądze w dywidendzie skoro może dostać je nie tylko on. Można wyssać całość ze spółki robiąc biznes co rok na zero, a sobie wypłacać super pensje. Moim zdaniem takie coś powinno być ukrócone i jak ktoś ma powyżej 50% powinien być zmuszony do zrobienia wezwania na resztę akcji lub do sprzedania poniżej 50%. Wtedy już dawno nie byłby prezesem. Bez takich przepisów może istnieć spółka, która weźmie od ludzi ponad 100 mln. w emisji i przeje te pieniądze na pensje, a nikt im nic nie zrobi. Jest to znakomity przykład tego by nie inwestować w małe spółki z ponad 50% udziałem jednego podmiotu.