Podkreślam, że prawdziwa wolność wyboru istnieje tylko wtedy, gdy prosument ma możliwość samodzielnej sprzedaży wyprodukowanej energii. Jeżeli takiej możliwości nie ma, a system CSIRE wciąż nie został oficjalnie uregulowany, podmioty upoważnione do sprzedaży mogą wykorzystywać tę lukę. Nie mówimy tu o sprzedaży garnków, lecz o energii — dobru koniecznym, które prosument wytwarza, ale nie może legalnie sprzedać. Co więcej, rozwój tego sektora był wspierany ze środków publicznych, więc nie można po prostu oddać 50% zysków z dobra, które miało służyć wszystkim obywatelom — także mieszkańcom bloków. Powiedzmy to jasno: zabieranie połowy wypracowanego zysku przenosi się na koszty obywateli, którzy nie mają własnych instalacji. W takich przypadkach regulacje powinny być oczywiste i niezwłoczne — w przeciwnym razie sprawa trafi do odpowiednich instytucji.